W mieszkaniu znaleziono ciała młodej pary. Dorota leżała na tapczanie, Grzegorz w łazience

W Lidzbarku Welskim na osiedlu przy ul. Jeleńskiej doszło do brutalnej zbrodni. 50-letni Grzegorz T. młotkiem zabił swoją narzeczoną Dorotę R. (34 l.), a potem targnął się na własne życie. Makabryczne odkrycie nastąpiło dopiero po kilku dniach, gdy sąsiedzi wyczuli zapach rozkładu ciał zabitej pary.

Super Express Google News

Od trzech dni światło się u nich paliło całą noc, ale było cicho. Myśleliśmy, że wyjechali – mówi starszy mieszkaniec bloku. – Dopiero ten smród dał do myślenia − dodaje. To spółdzielnia zawiadomiła policję. Funkcjonariusze musieli wyważyć drzwi. W środku znaleźli dwa ciała – kobieta leżała martwa na tapczanie, ciało mężczyzny znaleziono w łazience.

Jeszcze przed Bożym Ciałem chodził do Żabki, a potem ich wynieśli w takich skrzynkach – mówi jeden z sąsiadów.

Dorota R. († 34 l.) i Grzegorz T († 50 l.) poznali się dwa lata temu. W lipcu 2024 roku się zaręczyli. Ich związek był trudny. Ona – po śmierci matki i brata, bez rodziny i wsparcia. On – po rozwodzie, z trójką dzieci z poprzedniego małżeństwa. – Kłócili się, rozstawali, wracali do siebie. Dorota próbowała się od niego uwolnić, ale ciągle wracała. To było do przewidzenia – dodaje sąsiadka.

Według relacji z osiedla, oboje nadużywali alkoholu. – Nie byli typową patologią, ale za często sięgali po używki. To ich zniszczyło – mówi ekspedientka z osiedlowego sklepu. Dorota wielokrotnie uciekała z domu. – Jak Grzegorz pił, spała u sąsiadów. Policja często bywała, on ponoć miał niebieską kartę – potwierdza mieszkanka bloku.

Nie wiadomo, co dokładnie wydarzyło się w środę (18 czerwca). – Może zagroziła, że odejdzie na dobre, a on wtedy ją zabił? – zastanawia się sąsiadka.

Fakty są takie: Dorota została uderzona młotkiem kilka razy, najprawdopodobniej gdy leżała. Grzegorz odebrał sobie życie niedługo później, bo wiedział, że i tak resztę życia spędzi w więzieniu. W piątek rano (20 czerwca) fetor był już nie do zniesienia. Spółdzielnia wezwała policję. Ciała zabrał zakład pogrzebowy w specjalnych strojach ochronnych. Mieszkanie zostało zdezynfekowane, a teraz się wietrzy. Zapach nadal unosi się na klatce schodowej.

Osiedle, gdzie wcześniej życie toczyło się spokojnie, dziś mówi tylko o jednym. – To było mieszkanie pełne awantur, ale nikt się nie spodziewał takiego końca – podsumowuje sąsiad. To nie pierwsza tragedia w tym bloku. Rok temu w tej samej klatce kobieta urodziła dziecko i wyrzuciła je do śmietnika. Mieszkańcy mówią wprost: blok grozy.

Sonda
Umiesz udzielić pierwszej pomocy?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki