Ewa Tylman

i

Autor: ESKA INFO Poznań Ewa Tylman

Ojciec Ewy Tylman szczerze wyznaje: "Straciliśmy oszczędności życia". Słowa pana Andrzeja ściskają serce

2020-11-23 16:27

Stracił córkę, spokojne życie i… mnóstwo pieniędzy! - Żyjemy bardzo ubogo, straciłem majątek na poszukiwania córki - zdradza Super Expressowi Andrzej Tylman, ojciec Ewy Tylman. Mężczyzna starał się nawet o rentę specjalną. Wszystko dlatego, że jego ukochana córka w tajemniczych okolicznościach utonęła w Warcie dokładnie 5 lat temu, a on na poszukiwania wydał wszystkie oszczędności. Do tej pory nikt nie rozwiązał tej przerażającej zagadki.

Zdaniem prokuratury zabić koleżankę miał Adam Z. w trakcie powrotu z imprezy. Mężczyzna został co prawda uniewinniony, ale sąd odwoławczy uchylił ten wyrok i jasno i wyraźnie wypowiedział się, że mężczyzna powinien odpowiedzieć za nieudzielenie pomocy. Nowy proces ruszy na początku grudnia.

Do dramatu doszło 22 listopada 2015 roku wybrała się ze swoimi znajomymi z pracy (pracowała w Poznaniu w dużej drogerii) na kręgle. Impreza trwała do drugiej w nocy. Ewa postanowiła wrócić do domu z Adamem Z., kolegą, z którym dobrze bawiła się cały wieczór. Szła w kierunku domu na os. Armii Krajowej na poznańskich Ratajach.  Kamery monitoringu zarejestrowały ich drogę z ul. Wrocławskiej przez pl. Bernardyński w kierunku mostu Rocha. Tam ślad się urywa. 

Na jednym z przystanków tramwajowych znaleziono jej dowód osobisty. Policja zatrzymała Adama Z. jednak dopiero 2 grudnia. Wcześniej pojawiały się między innymi hipotezy o porwaniu.

CZYTAJ: Tak wygląda grób Ewy Tylman. Jej ojciec wylał nad tą mogiłą morze łez [ZDJĘCIA, WIDEO]

Adam Z. usłyszał prokuratorski zarzut zabójstwa Ewy Tylman z zamiarem ewentualnym. Przed policjantami miał się nawet do tego przyznać. Śledczy są przekonani, że Adam Z. chwycił Ewę za ręce i po upadku ze skarpy pociągnął w stronę rzeki. Nad brzegiem Warty miał zrobić coś strasznego. Nieprzytomną i pijaną koleżankę wepchnąć do wody. Proces tego jednak nie wykazał. Zdaniem sądu Adam Z. nie był w stanie dokonać tego zabójstwa.

Śledczy i oskarżyciele posiłkowi nie złożyli broni. Proces apelacyjny przyniósł kolejny zwrot akcji. Sędzia uchylił wyrok uniewinniający i podkreślił, że Adam Z. doskonale wiedział, że Ewa Tylman znalazła się w rzece.

- Oskarżony w swoich pierwotnych wyjaśnieniach zeznał, że Ewa Tylman uciekała przed nim. Doszło między nimi do konfliktu. W ocenie sądu nie ulega wątpliwości, że ta wersja jest wiarygodna. Zdaniem sądu pewne jest że Adam Z. widział, że Ewa Tylman znalazła się w wodzie - mówił i jednocześnie podkreślał, że nie ma dowodu na to iż Adam Z. dopuścił się zabójstwa. - To co zebrała prokuratura nie udowadnia mu winy - dodał. Brakuje podstaw, aby uznać, że Adam Z. dopuścił się zabójstwa, ale co najmniej powinien odpowiadać za nieudzielenie jej pomocy.

- Pewne jest jedno - mówi Andrzej Tylman. - Kolega zostawił moją córkę na pastwę lodu. Mam nadzieję, że w końcu pęknie, bo to on wie, co naprawdę wydarzyło się nad Wartą.

Tymczasem życie Andrzeja Tylmana od 5 lat to pasmo wielkiej udręki. Najpierw był szok, że Ewa zaginęła, potem ogromna wiara i nadzieja, że może ukochana córka jednak żyje. W lipcu przyszła wiadomość, która z jednej strony była dramatem, ale z drugiej ulgą - bo gdy odnaleziono Ewę w rzece, po półrocznych poszukiwaniach - można było Ewę pochować. Teraz nad jej grobem Andrzej Tylman wylewa morze łez. Obok mogiły ma swoją ławeczkę, na której siada i myśli… - Wciąż nie wiem, jak to się stało, to jest najgorsze, ta niewiedza - mówi.

Jest jeszcze coś, co oprócz żałoby, bólu i cierpienia towarzyszy Andrzejowi Tylmanowi. To… ubóstwo. - Straciliśmy wszystkie pieniądze - mówi smutno. Oszczędności życia wydali na prywatnego detektywa, na drogie poszukiwania, na adwokatów, na dojazdy do Poznania. Myśleli, że każda wydana złotówka przybliża ich do powrotu Ewy. Niestety wszystko skończyło się inaczej niż chcieli. Teraz muszą się liczyć z każdym groszem. - Żyjemy ubogo - mówi pan Tylman i przyznaje, że wystąpił nawet do premiera o przyznanie renty specjalnej. - Niestety nie dostałem renty, odpowiedź była odmowna, bo podobno nie spełniałem wszystkich warunków - mówi Tylman, który jest muzykiem na pogrzebach. Za każdym razem, gdy jest na cmentarzu odwiedza grób córki. Tylko tyle mu zostało...

Tak wygląda grób Ewy Tylman

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki