Ewa Tylman

i

Autor: mat. informacyjne Ewa Tylman

Tak wygląda grób Ewy Tylman. Jej ojciec wylał nad tą mogiłą morze łez [ZDJĘCIA, WIDEO]

2020-11-21 6:00

To już 5 lat, od śmierci Ewy Tylman (26 l.). Ta piękna i młoda kobieta w tajemniczych okolicznościach zaginęła w nocy z 22 na 23 listopada 2015 roku. Wyszła z firmowej imprezy z kolegą, razem dotarli nad Wartę i tam ślad po Ewie się urywa. Pół roku później kobieta została znaleziona w rzece - kilkanaście kilometrów dalej. Utonęła. Za jej śmierć przed sądem odpowiadał kolega Adam Z., który widział ją jako ostatnią, ale sąd uniewinnił go od zarzutu zabójstwa. Na jej grobie dziś stoją rzędy zniczy… To symboliczne, bo Ewa była bardzo lubiana. Obok mogiły stoi ławeczka. To na niej siada jej zrozpaczony ojciec i wspomina swoją tragicznie zmarłą córkę. I często płacze…

Na cmentarzu wszystkie wspomnienia wracają do Andrzeja Tylmana, ojca Ewy, ze zdwojoną siłą. Łzy spływają po policzkach, przed oczami wciąż staje obraz roześmianej córki. Andrzej Tylman nad grobem córki jest prawie codziennie. Zapala znicz, siada na ławeczce obok i… cierpi. - Ja ją cały czas widzę… taką uśmiechniętą i zadowoloną - mówi, łamiącym się głosem. Z pozoru grób Ewy Tylman, nad którym płacze jej ojciec, niczym nie wyróżnia się od setek innych na cmentarzu komunalnym w Koninie (woj. wielkopolskie). Odróżnia go napis na nagrobku: „zginęła śmiercią tragiczną”… A ze zdjęcia nad nazwiskiem uśmiecha się do wszystkich pogodna, śliczna młoda kobieta, która miała w głowie plan na przyszłość, cieszyła się życiem… - Może dziś byłaby już matką, a ja dziadkiem… - smutno mówi jej tata. Niestety, jej życie zostało brutalnie przerwane.   

Czytaj też: Pięć lat od zaginięcia Ewy Tylman [REKONSTRUKCJA ZDARZEŃ]

Tak wygląda grób Ewy Tylman

Historia Ewy Tylman wstrząsnęła całą Polską w listopadzie 2015 roku. Pierwsze komunikaty były lakoniczne. Zaginęła młoda kobieta, wyszła z klubu w centrum miasta, nie dotarła do domu. Z każdym kolejną informacją, która przedostawała się do mediów było coraz bardziej tajemniczo. Ewa Tylman wyszła z klubu z kolegą, Adamem Z. szli ulicą Mostową, przewrócili się… Wiadomo, że dotarli nad Wartę. Adam pracował razem z Ewą w drogerii, lubili się. Ich drogę nagrały kamery miejskiego monitoringu. Sprzed obiektywu znikają na chwilę w okolicach mostu nad Wartą. Po kliku minutach Adam znów się pojawia, ale… sam. A wcześniej Ewa biegnie… Między innymi na tej podstawie prokuratura w Poznaniu stawia Adamowi Z. zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym, zarzucając mu, że jego koleżanka spadła z pobliskiej skarpy, a on zaciągał ją nad brzeg rzeki i wrzucił do lodowatej Warty. Przed sądem pierwszej instancji ta teza się nie obroniła. Sąd uniewinnił Adama Z., który przez cały proces… TAJEMNICZO milczał.

W drugiej instancji było już zupełnie inaczej. Sędzia uchylił wyrok i nakazał rozpoczęcie procesu jeszcze raz, podkreślając, że Adam Z. doskonale wiedział, że Ewa Tylman znalazła się w rzece. - Oskarżony w swoich pierwotnych wyjaśnieniach zeznał, że Ewa Tylman uciekała przed nim. Doszło między nimi do konfliktu. W ocenie sądu nie ulega wątpliwości, że ta wersja jest wiarygodna. Zdaniem sądu pewne jest że Adam Z. widział, że Ewa Tylman znalazła się w wodzie - mówił i jednocześnie podkreślał, że nie ma dowodu na to iż Adam Z. dopuścił się zabójstwa. - To co zebrała prokuratura nie udowadnia mu winy - dodał. Brakuje podstaw, aby uznać, że Adam Z. dopuścił się zabójstwa, ale co najmniej powinien odpowiadać za nieudzielenie jej pomocy.

Nowy proces Adama Z. rozpocznie się 10 grudnia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki