Coraz rzadziej zimą mamy do czynienia ze śniegiem i lodem. Dlatego ich pojawienie się wywołuje tak duże emocje. Lepimy bałwany, rzucamy się śnieżkami i ...wchodzimy na lód. Z tym ostatnim wiąże się bardzo duże ryzyko. Wystarczy, że źle ocenimy grubość lodu i może dojść do tragedii.
- Grubość lodu nic nie znaczy. Może nam się wydawać, że ma te 5 czy 7 cm, ale tak naprawdę w środku mogą być bańki powietrza, które zmniejszają jego wytrzymałość. Do tego śnieg, który też trochę waży i nieszczęście gotowe - mówi mł. bryg. Sławomir Brandt z wielkopolskiej straży pożarnej.
Kiedy zauważymy, że pod kimś załamał się lód i wpadł do wody, powinniśmy zachować spokój i pamiętać o kilku podstawowych sprawach. Przede wszystkim musimy zadbać o własne bezpieczeństwo - jeśli sami wejdziemy na lód, idąc ratować tonącego, tafla może się załamać się także pod nami.
Polecany artykuł:
- Pamiętajmy, że zadzwonienie po straż to też jest pomoc. Krzyknięcie do takiej osoby, że pomoc już jedzie zapewni jej duży komfort psychiczny. Jeżeli jednak decydujemy się na samodzielne udzielenie pomocy, to idźmy do poszkodowanego tą samą drogą, którą on szedł. Musimy zachować bezpieczną odległość od przerębli, dlatego tonącemu podajemy gałąź, szalik czy inny element odzieży. Kiedy już go wyciągniemy, jak najszybciej zdejmijmy jego mokrą odzież i zapewnijmy ciepło, żeby nie dopuścić do hipotermii - tłumaczy Brandt.
Ostrożność powinniśmy zachować także kiedy wychodzimy na spacery z naszymi zwierzakami - zwłaszcza psami. Te absolutnie nie mają świadomości niebezpieczeństwa. Strażacy interweniowali także w przypadkach przymarznięcia łabędzi czy innego ptactwa do tafli jeziora.
W celu zwiększenia świadomości mieszkańców kilka dni temu nad jeziorem Strzeszyńskim strażacy zorganizowali pokaz udzielania pierwszej pomocy w przypadku wpadnięcia do wody
Aby zobaczyć zdjęcia z pokazu, przejdź do poniższej galerii:
Podcasty
Playlisty tematyczne
