Dziesięć lat tajemnicy i bólu
Historia Ewy Tylman rozpoczęła się w nocy z 22 na 23 listopada 2015 roku. Młoda kobieta po firmowej imprezie opuściła klub w centrum Poznania w towarzystwie kolegi z pracy, Adama Z. Po godzinie 3 nad ranem ślad po niej zaginął. Pół roku później ciało 26-latki wyłowiono z Warty.
– Jedna impreza, jeden powrót do domu, jedna rzeka, jedna śmierć i zagadka, której nikomu do tej pory nie udało się rozwikłać – wspomina dramat ojciec Ewy, Andrzej Tylman, w rozmowie z mediami.
Zobacz: Tajemnicza śmierć Ewy Tylman. Zapadł wyrok w trzecim procesie Adama Z.
Procesy i wciąż brak wyjaśnień
Prokuratura początkowo oskarżyła Adama Z. o zabójstwo. – Zrzucił koleżankę ze skarpy, a potem wrzucił do wody – mówiła prokuratura podczas dwóch pierwszych procesów. Jednak dowody okazały się niewystarczające, a biegli nie byli w stanie jednoznacznie ustalić przyczyny śmierci Ewy z powodu stanu zwłok.
– W tej sprawie, moim zdaniem, wszyscy popełniali błędy, od policji, prokuratury aż po sąd – komentuje Andrzej Tylman.
W trzecim procesie śledczy zmienili kwalifikację prawną czynu i wnioskowali, by Adam Z. odpowiadał jedynie za nieudzielenie pomocy. Sąd jednak uznał go za niewinnego. Wyroki z marca 2025 roku, podobnie jak wcześniejsze z 2019 i 2022 roku, potwierdziły brak dowodów obciążających oskarżonego. Obecnie sprawa jest w toku apelacyjnym.
Ojciec nie traci nadziei
– Czekam na kolejną rozprawę i wciąż mam nadzieję, że poznam prawdę – mówi pan Andrzej. W każdą rocznicę tych tragicznych wydarzeń odwiedza grób córki, przysiada na ławeczce obok i wspomina.
– Śmierć dziecka w takich okolicznościach to wielki dramat. Mam nadzieję, że sprawiedliwość zwycięży, że poznam prawdę o tamtej nocy – dodaje. Symboliczne światło zniczy na grobie Ewy Tylman pozostaje dla ojca nadzieją i znakiem pamięci o ukochanej córce, której życie tragicznie zakończyło się dekadę temu.