Był wyjątkowo okrutny

Najpierw zabił rodziców, potem żonę i syna. Wszyscy się bronili. Przełomowa decyzja prokuratury po tragedii w Chodzieży

2024-01-03 15:14

Zabił żonę, rodziców, malutkiego synka, a potem… siebie. W kwietniu historia z Chodzieży z Wielkopolski była na ustach całej Polski. Właśnie nadszedł jej finał. Prokuratura nie miała wątpliwości, co należy zrobić. Szczegóły w artykule.

Wszyscy poza czteromiesięcznym dzieckiem się bronili. Wszyscy błagali o litość. Krzysztof A. (41 l.) był jednak bezwzględny i z zimną krwią realizował swój chory plan. Do dzisiaj nikt nie potrafi zrozumieć tej tragedii, do dziś nikt nie zna odpowiedzi na pytanie, dlaczego w ogóle do tego doszło.

Był koniec kwietnia 2023 roku, gdy w jednorodzinnym domu, w spokojnej, malowniczej dzielnicy odnaleziono ciała pięcioosobowej rodziny. Krewni nie mogli dodzwonić się do rodziny i to bardzo ich zaniepokoiło. Poprosili znajomego, by poszedł do domu sprawdzić, czy nikomu nic złego się nie stało. Niestety, to, co odkrył, przeraziło nie tylko jego, ale i mundurowych. Na parterze domu znajdowało się ciało 41-letniego mężczyzny i jego 38-letniej żony, Marty. Na łóżku, przykryte kołdrą, leżało ciało 4-miesięcznego Stasia. Na piętrze budynku odkryto kolejne dwa ciała: 73-latka i jego o rok młodszej żony. Dramatu nikt nie potrafił zrozumieć. Szybko okazało się, że rodzina zginęła z rąk Krzysztofa, który po wszystkim zabił także siebie.

Zobacz: Pięć ciał w domu w Chodzieży. To mrozi krew w żyłach. "Morderca działał jak rzeźnik"

Przerażenie mieszało się ze smutkiem. Sąsiedzi widywali Martę z Krzysztofem spacerujących z dzieckiem, na które długo czekali. Małżeństwo zamieszkało z rodzicami Krzysztofa, ponieważ jego ojciec, Bogdan, ciężko chorował i mieli pomagać przy pielęgnowaniu go. Przyjechali dwa miesiące przed zbrodnią z Sochaczewa, gdzie mieszkali zaraz po powrocie z Anglii. To tam się poznali i postanowili założyć rodzinę. Marta miała artystyczną duszę i malowała torebki. Krzysztof był skryty i tajemniczy, ale nie był z nikim w konflikcie.Co wydarzyło się, że mężczyzna postanowił zabić całą swoją rodzinę, a potem siebie?

Był brutalny i zdeterminowany, by wszystkich zabić

Swoim ofiarom ciosy zadawał precyzyjnie. Chciał zabić szybko, dlatego nożem przecinał tętnice szyjne. Rodziców nie skrępował, ale już swoją żonę Martę tak. Kobieta była związana. U trzech dorosłych ofiar na rękach i w innych miejscach stwierdzono charakterystyczne, tzw. obrażenia obronne. Oznacza to, że ofiary broniły się. Kobieta miała skrępowane ręce i nogi, na ustach miała przyklejony plaster.- Przypuszczalny czas zgonu starszych osób, to jest około trzech do pięciu dni przed rozpoczęciem oględzin. W przypadku tego mężczyzny jego żony i dziecka biegły określił czas na ok. dwa-trzy dni przed rozpoczęciem oględzin – dodał rzecznik.

Dlaczego doszło do tragedii? To największa zagadka tej historii. Śledczy wiedzą, że morderca z Chodzieży leczył się psychiatrycznie, był nawet w szpitalu, miał także na swoim koncie próby samobójcze. Rozpoznano u niego zaburzenia lękowo-depresyjne.

- We krwi sprawcy ujawniliśmy pół promila alkoholu – informował rzecznik poznańskiej Prokuratury Okręgowej Łukasz Wawrzyniak. Niestety, prawdę o zabójstwie Krzysztof zabrał do grobu. Właśnie prokuratura poinformowała o umorzeniu sprawy. - Odpowiedzialny za tę zbrodnię, zmarł od zadanej przez siebie rany ciętej szyi. Nie ustalono motywów jego działania - dodaje na koniec Wawrzyniak.

Krewni zamordowanych w Chodzieży

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki