Ten obraz jest fascynujący i fenomenalny. Monet namalował to małych rozmiarów płótno (60 x 73 cm) w 1882 r. zainspirowany krajobrazem klifów oraz plaż w Pourville i pobliskim Varengeville, obserwowanych podczas pobytu artysty na normandzkim wybrzeżu. W oczy rzuca się linia brzegowa, a w głębi rozciąga się zatoka Dieppe. Jak zaznaczają historycy sztuki, Monet najprawdopodobniej malował tę scenę w samo południe, gdy intensywne światło rozjaśniaj nadmorski pejzaż. Muzealnicy z Muzeum Narodowego w Warszawie przypominają, że obraz należał wcześniej do znanych marszandów impresjonistów – Paula Durand-Ruela i Paula Cassirera, a następnie został zakupiony do zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu. Miało to miejsce w 1906 r., podczas wystawy impresjonistów, która odbywała się w muzeum – noszącym wówczas nazwę Kaiser-Friedrich-Museum.
Zobacz: Pan Józef nie zdał matury, ale i tak otrzymał świadectwo! Wielkie wyróżnienie dla ambitnego 86-latka
Z obrazem wiąże się też niesamowita kryminalna historia. Pewnego wrześniowego dnia, 2000 roku, młody mężczyzna, który długo szkicował przed dziełem swój rysunek, wyjął Plażę w Pourville z ramy i wyniósł z muzeum. Jak to zrobił? Starannie wyciął płótno Moneta wzdłuż wewnętrznej krawędzi oprawy i podmienił na wcześniej przygotowaną kopię sporządzoną na… bristolu.
Dopiero dwa dni później muzealnicy zorientowali się, że coś jest nie tak z obrazem mistrza. Kolory różniły się od oryginału, ale też i płótno odstawało od ramy. Największa kradzież dzieła sztuki w powojennej Polsce rozgrzała wszystkich do czerwoności. Obraz - wart bagatela 7 milionów dolarów - po prosty przepadł jak kamień w wodę razem z amatorem malarstwa, który miał go szkicować, z oficjalnym zresztą pozwoleniem kierownictwa Muzeum.
Złodziej zostawił po sobie zaledwie kilka odcisków palców na ramie. Śledczy ruszyli do pracy. Jedna z hipotez była taka, że Plaża została ukradziona na zlecenie kolekcjonera sztuki, ale w wykryciu sprawców nie pomogły nagrody pieniężne. Gdy śledztwo zostało umorzone i już wydawało się, że „Plaża w Pourville” nigdy nie wróci do Muzeum, w policyjnej bazie danych niespodziewanie pojawiły się odciski palców, które pasowały do tych zdjętych z ramy. Policjanci znów ruszyli do pracy. Prawda okazał się zadziwiająca - obraz osobiście ukradł miłośnik Moneta zafascynowany tym właśnie dziełem. Bezrobotny Robert Z. z Olkusza podał się za studenta Akademii Sztuk Pięknych i w czasie, gdy miał szkicować dzieło na własne potrzeby, wycinał obraz z ramy, kiedy osoba pilnująca sal muzealnych się oddalała.
Słyszał, że wraca, bo… miała buty na obcasie i wydawała charakterystyczny, głośny dźwięk. Wtedy wycinanie przerywał i udawał, że rysuje. Po kradzieży ukrył dzieło w szafie w domu rodziców, a jego odciski palców trafiły do policyjnej bazy dopiero, gdy nie płacił alimentów. Tak dotarli do niego policjanci.
Mężczyzna przyznał później, że gdy chciał podziwiać „Plażę w Pourville” - po prostu otwierał szafę i cieszył się dziełem w samotności. Jak tłumaczył, ukradł obraz, ponieważ się w nim zakochał, co dla składu sędziowskiego orzekającego w jego sprawie było okolicznością łagodzącą. Dzięki temu został skazany tylko na trzy lata więzienia i 28 tys. zł grzywny.
Po koniecznej konserwacji obraz Moneta wrócił na ściany Muzeum Narodowego w Poznaniu. Od piątku, 18 lipca, dzieło prezentowane będzie w holu głównym muzeum, obok schodów prowadzących do Galerii Sztuki Polskiej.