NORBERT ZUREK

i

Autor: Beata Olejarka Katarzyna i Janusz Żurek mają ogromny żal do szpitala w Rzeszowie

9-letni chłopiec umierał na rękach rodziców. Błagali lekarzy o pomoc [ZDJĘCIA]

2020-06-19 14:14

Rodzice 9-letniego Norberta z Czarnej Sędziszowskiej są zdruzgotani. Ich synek umarł na ich rękach, w straszliwych męczarniach. I to zaledwie kilka godzin po tym, jak był badany w szpitalu, gdzie zawieźli go bo obficie wymiotował i bardzo bolał go brzuch. Dlaczego musiało dojść do tej potwornej tragedii? Czemu Norbert nie żyje? Sprawę śmierci dziecka wyjaśnia już rzeszowska prokuratura.

Katarzyna (34 l.) i Janusz (34 l.) Żurek mieli troje dzieci. Najstarszy z nich był Norbert (9 l.). Wesoły pogody chłopiec. Z radością pomagał mamie przy młodszym rodzeństwie. W lipcu, Norbert miał obchodzić swoje dziewiąte urodziny, ale już teraz dostał wcześniejszy prezent na który tak bardzo czekał. W ubiegły piątek cieszył się z krokomierza. Jego tata miała taki sam, więc chłopiec robił wszystko, żeby mieć więcej kroków niż ojciec.

- Co chwilę przychodził, sprawdzał, nawet biegał wokół domu, bo powiedział, że będzie miał więcej kroków niż ja - opowiada ojciec. – Wieczorem syn zaczął się skarżyć, że boli go brzuch, w nocy zaczął wymiotować. Najpierw myśleliśmy, że to może z wysiłku przez ten krokomierz, bo teraz dzieci nie mają tyle ruchu. W sobotę było trochę lepiej, wówczas uznaliśmy, że to grypa żołądkowa. Klasyczna trzydniówka. Dawaliśmy mu tabletki przeciwbólowe - dodaje Janusz Żurek.

Rodzina w niedzielę miała jechać na komunię. Norbert od początku mówił, że jest słaby, że nie da rady. Babcia ugotowała chłopcu bardzo lekki obiad, ale nic nie zjadł. Znów zaczął wymiotować. Rodzice natychmiast zabrali Norberta do rzeszowskiego szpitala. Było ok. 19.00 kiedy zostali przyjęci przez lekarza pediatrę.

– Syn zwijał się z bólu, skarżył się, że nie może oddychać – płacze matka i dodaje: – Lekarka przepisała tabletki rozkurczowe, syrop przeciwwymiotny, elektrolity i kazała wrócić do domu, a następnego dnia zgłosić się do lekarza rodzinnego. Norbert był bardzo odwodniony, tak słaby, że nie miał siły siedzieć nawet. Bardzo chciał pić. Ciągle prosił o wodę - wspomina matka chłopca.

NORBERT ZUREK

i

Autor: Archiwum prywatne Norbert Żurek trafił dos zpitala z bólem brzucha i nudnościami

Rodzina wróciła do domu z zaleconymi lekami. Norbert chwilowo poczuł się lepiej, poleżał na podłodze w salonie z młodszym braciszkiem, potem oglądał telewizję. Ciągle chciał pić, w końcu wyczerpany zasnął w swoim pokoju. Ok. północy bardzo obficie zwymiotował. Natychmiast zajął się nim ojciec.

- Norbert bardzo chciał się wykapać. Mówił, że cały się klei. Najpierw nie chciałem tego robić, bo widziałem jaki był słaby. Oczy mu się przekręciły. Ale on prosił, zaniosłem go pod prysznic i byliśmy tam może 2 min. Wykąpałem go. Posadziłem na krześle, a on tracił oddech. Żona natychmiast kazała go wynieść na powietrze. Pobiegłem z nim na zewnątrz. Nie odzyskał przytomności. Potem zaczął charczeć, wbiegłem z nim do domu i na podłodze w salonie rozpocząłem reanimacje. Żona dzwoniła po pogotowie. Pani z centrali instruowała co mam robić. Norbert był już całkiem nieprzytomny. Po 20 min. przyjechało pogotowie. Ratownicy go reanimowali, podawali adrenalinę. Jeden robił masaż serca, a ja uciskałem pompkę do podtrzymywania oddechu. Po 20 minutach, czy pół godzinie przyjechała druga karetka z panią doktor. Ta stwierdziła tylko zgon – opowiada ze łzami w oczach pan Janusz.

- Kliniczny Szpital Wojewódzki Nr 2 im. Św. Jadwigi Królowej w Rzeszowie potwierdza fakt przyjęcia dziecka w Nocnej i Świątecznej Opiece Zdrowotnej. Dziecko zostało zbadane przez lekarza pediatrę i wydano zalecenia odnośnie dalszego leczenia. Szpital wydał dokumentację medyczną organom prokuratury – odpowiada na nasze pytania szpital.

Jak doszło do śmierci dziecka? Sprawę bada Prokuratura Rejonowa w Rzeszowie. – Śledztwo zostało wszczęte pod kątem narażenia małoletniego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia przez lekarzy z Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie – potwierdza prokurator Piotr Pawlik, szef Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie. – Chłopiec został przyjęty w niedzielę, gdzie udzielono mu pomocy medycznej i z zaleceniami skierowano do domu. Zgon nastąpił w poniedziałek we wczesnych godzinach porannych. Śledztwo jest w toku – dodaje pan prokurator.

 

Masz podobny temat?

Napisz do autora tekstu:

[email protected]

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki