Bożena Wołowicz w rozsypce. Sąd wznowił proces o stalking
Koszmar pani Bożeny Wołowicz z okolic Dębicy (woj. podkarpackie) trwał osiem lat. Jej sąsiedzi uporczywie nękali 66-latkę. Śledzili ją samochodem, szydzili z niej i wyśmiewali, straszyli sądem, rzucali kamieniami w ściany domu, zniesławiali na portalach społecznościowych, a jeden z nich groził jej pozbawieniem życia. Usłyszeli dwa nieprawomocne wyroki skazujące za stalking, ale żaden z nich nie jest prawomocny. Teraz sąd - niespodziewanie - wznowił proces. "Mimo zakazu zbliżania i kontaktowania, jaki wydała prokuratura, stalkerzy nie ustępowali. Przez ostatnie dwa lata, pani Bożena nie mieszkała już w swoim domu, odwiedzała go jedynie raz w tygodniu z policyjną ochroną. W końcu zdesperowana kobieta zdecydowała się sprzedać dom", podaje UWAGA! TVN. Dziennikarze programu ponownie zainteresowali się sprawą pani Bożeny. To, co ustalili, sprawia, że serce pęka na milion kawałków.
Bożena Wołowicz w rozsypce. Sprzedała dom i uciekła, próbuje żyć na nowo
Pani Bożena musiała sprzedać dom i uciec, próbuje żyć na nowo, choć nie jest łatwo. "Pani Bożena w wielkim napięciu czekała na utrzymanie wyroku sądu pierwszej instancji, które dla niej oznaczać miało koniec wieloletniej gehenny. Do sądu pojechała jak zwykle w policyjnej asyście. Tym razem rodzina K. nie pojawiła się w sądzie", podaje UWAGA! TVN. Proces rusza od nowa: do 2 marca sprawa jest odroczona. "Nie mam już siły", mówiła w programie pani Bożena. "Proces toczył się z wyłączeniem jawności. Nie wiadomo, co wpłynęło na wstrzymanie wydania wyroku i ponowne otwarcie przewodu sądowego. W aktach sprawy jest wiele dowodów na to, że rodzina K. atakuje i dręczy swoją sąsiadkę. Złożyli przeciwko niej kilkadziesiąt zawiadomień na policję i do prokuratury", czytamy na stronie TVN-u. - Jak w ciągu 10 minut, człowiek potrafi rozwalić drugiemu człowiekowi życie na lata. Muszę zacząć znów żyć – komentuje Bożena Wołowicz.