Tułaczka po rzeszowskich szpitalach i brak pomocy
Rodzina kobiety nie kryje oburzenia po tym, jak panią Monikę potraktowali rzeszowscy lekarze. Poprosili o pomoc media, aby nagłośniły sprawę. Portal Nowiny24.pl przyjrzał się sprawie. Dramat rozegrał się w maju 2025 r. Pani Monika skarżyła się na gorączkę i ogromny ból w okolicach nerek. Zaczęło się od internistów, którzy - jak relacjonuje rodzina kobiety - zlecili jedynie badania moczu i kolejne antybiotyki. Poprawy nie było. Co gorsza, nie było też chęci dokładnej diagnozy dolegliwości pani Moniki.
16 maja zrobiło się na tyle źle, że mąż zabrał panią Monikę na SOR do Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego NR 2 w Rzeszowie. Tam kobietę odsyłano do internisty i zapewniano, że "nic się nie dzieje". Ze słów kuzynki pani Moniki wynika, że lekarze bagatelizowali problem.
Nerwowa jazda po Rzeszowie, aby znaleźć pomoc, trwała. Pani Monika i jej mąż znaleźli się w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym im. Fryderyka Chopina w Rzeszowie. Tam? Nihil novi - kolejne odesłanie z kwitkiem. Mijały godziny, a pomoc nie nadchodziła. Pani Monika wróciła do domu, a z jej zdrowiem było coraz gorzej. Gdy pojawił się krwiomocz, rodzina wezwała karetkę.
Ratownicy medyczni pomimo stanu pacjentki oznajmili, że nie są "taksówką" i aby sama pojechała sobie do szpitala. Na całe szczęście po rozmowie, wręcz z łaską zawieźli ją do odwiedzonego wcześniej Wojewódzkiego Szpitala im. św. Ojca Pio w Przemyślu.
— opowiada kuzynka pani Moniki w rozmowie z Nowiny24.pl.
Dramat pani Moniki. Szpitale odsyłały z kwitkiem, sepsa zaatakowała
Wreszcie wykonano USG brzucha i tomograf. Według badań jedna z nerek pani Moniki nie pracowała od pewnego czasu, była opuchnięta, z zebraną ropą i kamieniem. Druga miała natomiast przytkany przewód moczowy. Decyzja lekarzy mogła być tylko jedna - pilna operacja.
Kuzynka twierdzi, że gdyby nie operacja, pani Monika "prawdopodobnie następnego dnia już by się nie obudziła". — Przez jej stan, który zdaniem tych wszystkich ośrodków i pracowników naszej służby zdrowia "nie zagraża życiu oraz zdrowiu", doszło do sepsy — napisała kobieta w liście redakcji Nowiny24.pl.
Co na to szpitale?
Redakcja poprosiła o komentarz rzeczniczkę Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego NR 2 w Rzeszowie. Okazuje się, że w ewidencji szpitala... nie ma śladu po wizycie pani Moniki. Z kolei rzecznik Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego podkreślił, że placówka nie posiada SOR-u, jedynie izbę przyjęć planowych, dlatego nie było możliwości udzielenia pomocy kobiecie i zasugerowano jej tzw. wieczorynkę.
CZYTAJ TEŻ: 17-latek miał listę osób, które muszą zginąć. Pochwalał islam!
Źródło: Nowiny24.pl / fakt.pl