- Dramatyczne chwile w parku linowym w Rzeszowie – 11-latek zaplątał się w linę asekuracyjną.
- Błyskawiczna reakcja ojców uratowała życie chłopca, który stracił przytomność.
- Sprawą zajmuje się policja, badając odpowiedzialność właściciela obiektu.
W poniedziałkowe popołudnie (11 sierpnia) w parku linowym przy ul. Rodzinnej w Rzeszowie rozegrały się chwile grozy. 11-letni chłopiec, który korzystał z atrakcji, zaplątał się w linę asekuracyjną. Wszystko wydarzyło się w mgnieniu oka, na oczach jego przerażonej mamy.
– Chłopiec wisiał bezwładnie, siny, miał drgawki, a na ustach pojawiła się piana. Wyglądało to strasznie, jakby miał odcięty tlen. Mój syn umiera! Ratujcie moje dziecko – krzyczała rozpaczliwie kobieta – mówi portalowi rzeszow.org świadek zdarzenia.
Zobacz: ABW oraz policjanci zatrzymali 17-letniego Ukraińca, który miał zniszczyć pomnik Rzezi Wołyńskiej
Na pomoc ruszyli ojcowie znajdujący się w pobliżu. Ryzykując własne bezpieczeństwo, zdołali unieść chłopca i uwolnić go z pułapki. – Nie wiem, jakim cudem na tych ruchomych elementach udało im się unieść chłopca. Dzięki temu po chwili otworzył oczy i wrócił do życia – wspomina świadek.
Ich bohaterski czyn docenili także strażacy. – Na wielkie brawa zasługuje heroiczna walka ojców, którzy nie poddali się, choć każda sekunda była na wagę złota – napisano na portalu „Oczami Strażaka”. Jak się okazało, w pobliżu znajdowała się drabina, dzięki której można było dotrzeć do uwięzionego dziecka.
Polecany artykuł:
Na miejsce szybko przyjechała policja, straż pożarna i karetka pogotowia. Chłopiec trafił do szpitala, a jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Jak podaje rzeszowska policja, sprawa jest badana pod kątem art. 160 kodeksu karnego, dotyczącego narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. – Sprawdzamy, czy do odpowiedzialności nie należy pociągnąć właściciela obiektu – wyjaśnia rzecznik.