Ocelot w Lecznicy dla zwierząt "ADA"
Ocelot to gatunek drapieżnego ssaka z podrodziny kotów. Długość głowy i tułowia od 72,6 do 100 cm, ogona 25,5 do 41 cm, zaś masa zazwyczaj do 15,5 kg. Ma cętkowane futro o zróżnicowanych barwach. Cechuje się szerokim zasięgiem występowania od Meksyku po Argentynę, zasiedla różne siedliska leśne, ale też krzewiaste i sawannę. Świetnie wspina się po drzewach, polując jednak raczej na ziemi na myszowate i inne gryzonie, naczelne, szczerbaki i inne ssaki. Nie pogardzi też ptakami i gadami. Poluje zwłaszcza w nocy. Pomimo niszczenia siedlisk i nielegalnych polowań jest gatunkiem najmniejszej troski.
Ocelot jest aktywny przez 14 godzin na dobę. W nocy też przemierza lasy, rzadziej otwarte miejsca, w poszukiwaniu zwierzyny bądź nieruchomo na nią wyczekuje. Dzień spędza bardziej na odpoczynku, a spoczywa zwykle rankiem i późnym popołudniem, umieszczając się pod korzeniami drzew, wśród gałęzi czy też pnączy. W razie potrzebie potrafi też tryb życia zmienić. To zwierzęta, które zazwyczaj żyją na wolności. Toris jest dużym kotem domowym - mieszkańcem Rzeszowa. Ma 4 lata, a niestety w ostatnich dniach popadł w tarapaty i potrzebował pomocy medyków.
"Bardzo wymagający pacjent"
- Do naszej lecznicy trafił bardzo wymagający pacjent - ocelot. Jest to średniej wielkości drapieżny kot znany ze swojej nieprzewidywalności i wrażliwości na stres. Tym razem: objawy apatyczności i brak apetytu. Konieczna była szybka i pełna diagnostyka, możliwa jedynie w znieczuleniu ogólnym - przeprowadzona z maksymalnym zabezpieczeniem i zespołową precyzją - mówił weterynarz Jakub Kotowicz, który badał Torisa.
- Z uwagi na gatunek i stan pacjenta, sytuacja była wymagająca. Nie wszędzie możliwe było jej sprostanie i wiele placówek odmówiło pomocy. W naszym zespole od lat tworzymy warunki pozwalające na bezpieczne przeprowadzanie procedur anestezjologiczno-diagnostycznych u bardzo wymagających kocich pacjentów - przekonywał medyk.
Ocelot wymagał sporego zaangażowania i wdrożenia specjalnej procedury w Lecznicy. Za opiekę nad dzikim pacjentem odpowiadał cały zespół:
- lek. wet. Jakub Kotowicz, który, znieczulał już w swojej karierze niedźwiedzie, wilki i rysie,
- diagnostykę internistyczną prowadziła lek. wet. Marta Cybulska, która specjalizuje się w chorobach wewnętrznych kotowatych z naciskiem na choroby nefrologiczne,
- za asystę techniczną odpowiadał tech. wet. Tomasz Żołnierz, który ma wielkoletnia praktykę ze zwierzętami nieudomowionymi.
Aby móc zbadać Torisa trzeba było najpierw go uśpić. Potem przeprowadzono szeroką diagnostykę.
- Zastosowano złożony (4-etapowy), multimodalny protokół znieczulenia dostosowany do fizjologii gatunku i stanu pacjenta. W jego trakcie udało się wykonać: kliniczny przegląd pacjenta, kompleksową diagnostykę hematologiczną, ultrasonograficzną i radiologiczną, oraz biopsję + cytologię wykrytej zmiany w jamie brzusznej no i na koniec liczne badania laboratoryjne. Pacjent wybudził się spokojnie i bezpiecznie - wyjaśnił weterynarz Jakub Kotowicz.
Ocelot dostał tabletki, kroplówki i zalecenia. Po badaniach i pierwszej pomocy wrócił do domu ze swoim panem. Jednak pozostaje pod dalszą obserwacją i opieką w oczekiwaniu na wyniki kluczowych badań. Do Lecznicy wróci na kontrolę i dalsze leczenie.
Zobacz też:
Dramat w rodzinie pięcioraczków z Horyńca. Mama opisała wszystko ze szczegółami. "Ja już nie mogę"