OZDROWIENIEC

i

Autor: Beata Olejarka Robert Kornaga w podziękowaniu dla personelu chce pomagac innym chorym

Mieszkaniec wsi Bihale na Podkarpaciu pokonał koronawirusa. Teraz chce pomagać innym!

2020-04-29 7:10

46-latek ze wsi Bihale jest pierwszym ozdrowieńcem z Podkarpacia, który postanowił podziękować Pracownikom Medycznym, za przywrócenie mu zdrowia w nietypowy sposób, bo pomagając innym chorym pokonać koronawirusa. W tym celu chce oddawać krew z której pobrane zostanie osocze, by to można było podać najciężej chorym, jako naturalne przeciwciała.

Robert Kornaga na stałe mieszka w malutkiej podkarpackiej wsi, ale zarabia w Belgii pracując jako cieśla przy wykonywaniu dachów. Praca ma prosty system. Kilka miesięcy za granicą, potem urlop w Polce i znów powrót do pracy.  

-Do kraju wróciłem 22 marca, choć nie miałem tego w planach. Poprosiłem szefa o wolne, bo się bałem. Ludzie zaczynali chorować. Syn, który jest w Polsce relacjonował mi jakie tutaj nałożona obostrzenia. W Belgii funkcjonowaliśmy normalnie. Prócz mnie na wyjazd zdecydowali się jeszcze dwaj koledzy, z którymi pracowałem i mieszkałem. Nie mogliśmy wrócić busem, bo żaden z przewoźników, których obdzwoniłem, już nie kursował. Zapakowaliśmy się do służbowego samochodu i ruszyliśmy- relacjonuje Robert Kornaga.

Droga przebiegła spokojnie. Jeszcze na granicy mierzona temperatura wskazywała, że wszyscy mężczyźni nie mają gorączki. Wszyscy wrócili do swoich domów i od razu zostali poddani kwarantannie.  Jednak Robert Kornaga już następnego dnia poczuł się gorzej.

-Od rana  strasznie bolała mnie głowa i dostałem katar. Do tego doszło takie dziwne uczucie w gardle, jakby drapanie. Objawy niby podobne do tych, jakie są przy przeziębieniu, a jednak inne. Nieraz byłem chory, ale to było coś dziwnego... Tamtego dnia straciłem też smak i węch- relacjonował ozdrowieniec.  

Jeszcze nie miał gorączki, ale nie mógł spać w nocy. Zaczęło go potwornie  boleć całe ciało. Pojawiły się duszności i uporczywy suchy kaszel. Potem mężczyzna zadzwonił do sanepidu w Lubaczowie i opowiedział o swoich objawach. Natychmiast wysłano specjalistyczną karetkę. Najpierw mężczyzna trafił do szpitala w Jarosławiu. Tam potwierdzono zarażenie COVID 19.Potem już był w jednoimiennym szpitalu w Łańcucie.

Czytaj też: Jasło. Strażacy zbudowali Izbę Przyjęć w namiocie

-Przed wyjazdem dostałem specjalistyczny kostium, ale lekarze kazali mi go dopiero ubrać przed samym wyjazdem. Zrozumiałem dlaczego gdy go włożyłem. Jest w nim przeraźliwie gorąco! Wówczas tak naprawdę współczułem personelowi, który cały czas chodził w tych strojach. W Łańcucie personel szpitala był cudowny. Chociaż to obcy ludzie troszczyli się o nas jak mogli najlepiej. Dostaliśmy hasło do szpitalnego wi-fi i śledziliśmy co dziej się na zewnątrz. Pomagali nam jak mogli, ciągle wspierali, w każdej chwili i sytuacji, we wszystkim. Był też telewizor, ale na bilon, ja miałem tylko banknoty w papierach. Gdy chciałem obejrzeć telewizor pielęgniarka przyniosła mi drobne 10 zł, ale nie mogła wziąć nic ode mnie. Bo byłem chory. Obielam sobie, że oddam jej na pewno. Przecież nie musiała tego robić, a one nie są jakoś super wynagradzani- opowiada ze wzruszeniem mężczyzna. Chociaż pobyt na oddziale wspomina z bólem to jest ogromnie wdzięczny personelowi.

OZDROWIENIEC

i

Autor: Beata Olejarka Robert Kornaga ciągle zachowuje wszelakie środki ostrożności, chociaz na szczęście nikogo nie zaraził. Nawet koledzy wracający z nim z Belgii byli zdrowi.

- Nocami nie było spania, słychać było tylko kaszel, jęki i aparaturę podtrzymującą życie. Te obrazy, te dźwięki będą mi towarzyszyć już do końca życia. I ta niepewność o to, co przyniesie kolejny dzień. Cały czas byłem na lekach przeciwbólowych. Wdziałem śmierć przez tą chorobę i czułem strach. Pocieszaliśmy się nawzajem. Leżał z nami ksiądz, robił nam rekolekcje. Ostatnie namarszczenie dla chorych. Nigdy tego nie zapomnę.- wspomina Robert Kornaga.

W 12 dniu dowiedział się, że jest już zdrowy. Wyszedł ze szpitala i  znów trafił na kwarantannę domową. Sąsiedzi w jego wsi jeszcze ciągle patrzą na niego nieufnie, ale mężczyzna postanowił sobie, że za te piękne gesty dobrych ludzi wokół on zrobi coś dla innych. W podziękowaniu będzie oddawał krew na osocze, aby leczyć tym osoby chore. On jako ozdrowieniec wytwarza naturalne przeciwciała które mogą uratować osoby najciężej chore.

Zobacz też: Koronawirus Podkarpacie. Skąd pochodzą zakażeni? Podział na powiaty

-Chciałbym móc w końcu przytulić syna i mamę. Wystarczająco już się napłakała. Chciałbym móc podziękować tym wszystkim ludziom, którym zawdzięczam szybką diagnozę i życie. Mojemu lekarzowi z Opaki, dyrektorowi sanepidu z Lubaczowa i pani Dorocie oraz urzędowi gminy Wielkie Oczy – za wsparcie, a przede wszystkim całemu personelowi z Łańcuta. Mam nadzieję, że dane mi będzie spotkać się z tą panią pielęgniarką i podziękować jej za ten gest. Ona była tam naszym aniołem, wszyscy tam nimi są. Jak teraz nie chcieć pomagać, skoro zupełnie obcy ludzie wyciągali do mnie ręce. Nawet jakbym miał pójść do Rzeszowa te 100 km na nogach to pójdę i będę oddawał krew, żeby pomóc innym jak i mnie pomogli dobrze ludzie- dodaje mężczyzna uśmiechając się spod maski..

- Patrzyłem na cierpienie ludzi. Słyszałem ich płacz. Do końca życia będę to pamiętał. Nie mógłbym spać spokojnie wiedząc, że sam jestem zdrowy, a nie wykorzystać tego, co mogłoby pomóc innym – przyznaje pan Robert.

Masz podobny temat?

Napisz do autora tekstu:

[email protected]

Super Raport 28 IV (goście: Jaśkowiak, Gut, Krupa)
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki