Pomóżcie mamusi wrócić do nas! (WIDEO, GALERIA)

2020-02-05 16:09

Czwórka malutkich dzieci każdego dnia tęskni do mamy, która leży przykuta do szpitalnego łóżka. Nie wiadomo co stało się z kobietą! Dominika Kluz (27l) jednego dnia ze zdrowej, młodej, energicznej kobiety kochającej życie i swoją rodzinę stała się bezwładną istotą, której byt zależny jest od komputerów, rehabilitacji i leków. Dzieci każdego dnia pytają o mamusię, która tak nagle została im zabrana i nie wiadomo jak dalej będzie wyglądać życie tej rodziny.

Dominika Kluz  sześć  lat temu wyszła za mąż za Łukasza (33l). Razem mieszkali w Rogożnie (woj. podkarpackie) przy stacji PKP w służbowym mieszkaniu rodziców Dominiki. Byli szczęśliwym  i zgodny małżeństwem. Wspólnie wychowywali czwórkę dzieci: Lenka (8l), Maja (6l) Emilka (5l) i Antoś (20 mies). Chociaż Maja ma zdiagnozowaną cukrzycę 1 stopnia, a  Antoś zmaga się z kolanostomią, czyli sklejonymi jelitami, rodzina żyła w spokoju i radziła sobie.

-Czasem było lepiej, czasem gorzej, ale na życie starczało. Ja pracowałam za granicą. Odkładaliśmy na  budowę domu, albo kupno jakiegoś domku do remontu. Chcieliśmy mieć swój kawałek nieba. Nie przelewało się, ale nikogo o pomoc nie prosiliśmy, bo dzieci nie chodziły głodne-mówił Łukasz Kluz.

Chociaż Maja wymaga stałej opieki i obserwacji, a Antoś miał już sześć operacji i czeka na siódmą   rodzina codziennie dziękowała Bogu za szczęśliwe, godne życie. Jednak  tuż przed Bożym Narodzeniem ich świat się zawalił.

-Był 19 grudnia, gdzieś przed piątą rano. Dominika wstała do płaczącego Antosia i przewróciła się przy jego łóżeczku. Zatrzymana akcja oddechowa, serce. Tak jakby nagle uciekło z niej życie… Syn i zięć reanimowali ją przez kilkanaście minut. Ja zaraz zadzwoniłam na pogotowie. Oddech powrócił, ale Dominika nie odzyskała przytomności.  Karetką zabrali ją do szpitala w Łańcucie- mówiła mama Dominiki, Mariola Duchań. -Wtedy nie wiedzieliśmy co się stało Dominika był zdrowa, pełna energii, żywa. Nigdy na nic nie chorowała, nie brała żadnych tabletek. Była w szpitalu tylko jak rodziła dzieci, a tu nagle mdleje przy łóżku dziecka i nie ma z nią żadnego kontaktu-dodaje mama.

-Lekarze najpierw przypuszczali,  że to może być udar. Potem stwierdzili, że to nie udar. Nagłego zatrzymania krążenia nie da się ot tak wytłumaczyć . Dominika leży na intensywnej terapii i po dziś dzień lekarze do końca nie potrafią wytłumaczyć co się  tak naprawdę stało- relacjonuje  załamy mąż.

                 

 

Dominika Kluz  nie mówi, nie rusza się, jest sparaliżowana, porozumiewa się charknięciami. Jednak i tak ten stan rzeczy jest o niebo lepszy iż zaraz po tym zdarzeniu, kiedy była w ogóle nie przytomna. Na piętach pojawiły się odleżyny. Rodzina jest wstrząśnięta. Nie wiedzą co maja dalej robić. Szpital radzi, aby umieścić młodą kobietę w Zakładzie Opiekuńczo Leczniczym. Najbliżsi Dominiki uważają, że jej stan się poprawia i potrzebuje intensywnej rehabilitacji. Taka w specjalistycznym ośrodku pod Rzeszowem została wyceniona na niespełna 20 tys. zł za miesiąc. To kwota nie do przejścia dla rodziny.

Jednak nikt nie zakłada, że można przestać ratować Dominikę i nie walczyć o poprawę stanu jej zdrowia. Dzieci każdego dnia pytają o mamę, kiedy wróci i wyzdrowieje . Najmłodszy Antoś chodzi z telefonem po mieszkaniu  na którym ma zdjęcie mamy i filmy z ukochaną rodzicielką. Uśmiechając się do smartfona powtarza z radością „mama”.

 Obecnie opiekę nad czwórką dzieci piastuje ojciec Łukasz i babcia, mama Dominiki. Rodzina każdego dnia odwiedza ją w szpitalu. Rozmawiają z Dominiką. Opowiadają jej co w domu. Dzieciaki relacjonuję swoje dziecięce przygody. Kobieta czasem się uśmiecha, reaguje na swoje pociechy. Zachowuje się tak jakby chciała coś powiedzieć, ale nie może…

-Ona walczy. Widzę to każdego dnia jak walczy. Jak chce się podnieść. Na pewno rozumie co się do niej mówi. Kiedy prosiłam, żeby zamknęła buzię, zamykała. Kiedy ją o coś pytam wydaje głosy. Chce coś powiedzieć. Chce wstać. Jednak nie może. Bardzo chcemy pomóc jej. Żeby mogła wrócić do dzieci… one tak bardzo za nią tęsknią- dodaje Mariola Duchań ocierając łzy

Rodzinie pomagają mieszkańcy Rogożna i sołtys Jan Kiełb, który walczy by Dominia trafiła na rehabilitację. 

-Bardzo dziękujemy sołtysowi i mieszkańcom. Wszyscy są bardzo pomocni. Sołtys był u nas już trzy dni po tym zdarzeniu i pytał jak można nam pomóc, wówczas jeszcze nie wiedzieliśmy. Dzisiaj już wiemy, że musimy zrobić wszystko, żeby umieścić Dominikę w takim ośrodku, który zapewni jej odpowiednią rehabilitację i zebrać na nią pieniądze. Ina musi wstać i wrócić do dzieci. one na to Czekaja i my w to wierzymy- podsumowuje babcia.

 

Masz podobny temat?

Napisz do autora tekstu:

[email protected]

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki