Tragedia w Tarnobrzegu. Matka i syn nie żyją
Ta śmierć rozdziera serce tak bardzo, że ciężko coś powiedzieć o tej sytuacji. 95-letnia Pani Maria mieszkała wraz ze swoim 57-letnim synem Kazimierzem w mieszkaniu przy ul. Elizy Orzeszkowej w Tarnobrzegu. Kobieta była zdana całkowicie na swojego syna. Ze względu na stan zdrowia głównie leżała. To syn zajmował się wszystkim i dbał o mamę. Karmił ją, doglądał. Mimo trudności, oboje razem funkcjonowali. Na początku czerwca zaniepokojeni fetorem z mieszkania sąsiedzi zadzwonili na policję. Drzwi były zamknięte od środka. Mundurowi przy pomocy straży pożarnej otworzyli drzwi siłą. To co znaleźli w środku mrozi krew w żyłach. Odkryto dwa cała w stanie silnego rozkładu.
Czytaj też: Spowodował wypadek, zginęło 9 osób. Jerzy S. skazany
Prokuratura bada sprawę
Na miejsce natychmiast wezwano prokuratora i wszczęto procedurę wyjaśniania śmierci matki i syna. - Prowadzimy postępowanie w tej sprawie, które jest ukierunkowane na nieumyślne spowodowanie śmierci 57-letniego mężczyzny, oraz jego 95-letniej matki. Ich ciała zostały ujawnione na początku czerwca w jednym z mieszkań na terenie Tarnobrzega - mówił Andrzej Dubiel, Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.
- Ze wstępnych ustaleń wynika, ze ciała w tym mieszkaniu mogły leżeć przez okres około dwóch tygodni. Wszystko na to wskazuje, że najpierw zmarł syn, a następnie jego matka. Jeśli chodzi o przyczynę zgonu tego 57-latka to była marskość wątroby, natomiast 95-letnia kobieta pozbawiona opieki najprawdopodobniej zmarła w wyniku wycieńczenia. Nic nie wskazuje na ten moment, aby do tych zgonów przyczyniły się jakieś osoby trzecie. Nie zwłokach nie ujawniono żadnych obrażeń ciała, a mieszkanie było zamknięte na klucz od wewnątrz - relacjonował prokurator.
Śledczy nie są wstanie podać dokładnie po jakim czasie po mężczyźnie zmarła kobieta i jak długo trwała jej agonia. - Z uwagi na rozkład ciał nie jest możliwe ustalenie dokładnego czasu zgonu - podsumował Andrzej Dubiel.
Pani Maria mieszkała tylko ze swoim synem Kazimierzem. Mieli dalszą rodzinę - wnuczkę innego z synów kobiety, ale ta w ogóle nie mieszkała na terenie Tarnobrzega. Na terenie miasta matka z synem nie mieli nikogo bliskiego, więc kiedy niespodziewanie zmarł Pan Kazimierz, Pani Maria została bez żadnej pomocy i umierała w agonii.
Materiał "Super Expressu": Bezbronna staruszka nie dała jej 3 zł. Młoda kobieta dźgała ją nożem i brutalnie katowała
Sąsiedzi w szoku po tragedii w Tarnobrzegu
Sąsiedzi rodziny są ogromnie poruszeni tragedią w mieszkaniu przy ul. E. Orzeszkowej. - Mnie nie było dłuższą chwilę. Jak wróciłam z sanatorium to czułam taki nieprzyjemny smród i jeszcze wszędzie latały muchy. Zadzwoniliśmy do Spółdzielni, spółdzielnia do MOPSU, a MOPS po policję i oni ze strażakami wyważyli drzwi - mówiła nam sąsiadka zmarłych.
- Pani Maria to była bardzo sympatyczna kobieta, ale ona już z dziesięć lat z tego mieszkania nie wychodziła, bo chorowała. Ostatnio to już tylko leżała. Pan Kazimierz nie pracował, tylko był z mamą. Wiem, że mieli jakieś talony na pampersy dla Marysi, ale ja do nich do mieszkania nie chodziłam, nie wiem jak tam było dokładnie - dodała rozmówczyni "Super Expressu"
Rodzina nie korzystała z pomocy MOPS. W piątek (13 czerwca 2025), przed południem, w kościele parafialnym Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w Tarnobrzegu odbył się pogrzeb matki i syna. W kondukcie pogrzebowym urny z prochami Pani Marii i Pana Kazimierza na miejsce wiecznego spoczynku odprowadzało zaledwie kilkanaście osób. Bliskim zmarłych składamy wyrazy współczucia.
