Ala Zych jak co dzień wracała od swoich rodziców ze wsi Krzaki (Podkarpackie). Przed jej samochodem nagle ukazał się porażający widok. Znany jej mężczyzna, starszy mieszkaniec wsi Piskorowy Staw ciągnął za sobą na rowerze przywiązanego psa. Ten był już cały zakrwawiony i nieprzytomny. Kobieta wyszła z samochodu i podjęła interwencję. Próbowała zabrać psa mężczyźnie. Krzyczała do Michała P., jednak bez skutku. Ten odjechał, ciągnąc psa. Kobieta nie dała za wygraną i zajechała drogę mężczyźnie. Michał P. początkowo odszedł, ale jak się później okazało, tylko po wiadro z wodą do jednego z pobliskich domów, żeby polewać psa wodą. Wówczas Ala Zych wyciągnęła telefon i zaczęła nagrywać agonię katowanego pieska, który leżał nieprzytomny. Michał P. pozostawał niewzruszony na wołanie kobiety.
- Jak to zobaczyłam, to myślałam, że zemdleję. Widziałam, jak ten mężczyzna wlecze psa za rowerem po takiej kamienistej drodze. Psiak się nie ruszał, był pokrwawiony. To wyglądało strasznie, miał otworzone oczy, ale nie dawał żadnych znaków życia. Wysiadłam z samochodu i próbowałam odebrać tego psa. Nie dawałam rady, bo to jest wielki mężczyzna. Trochę się szarpaliśmy, na nic to, on dalej wlókł tego psa, chyba do swojego domu. Więc wsiadłam do samochodu, wyprzedziłam go, zablokowałam mu drogę i tam zaczęłam walczyć z nim o psa - opowiada nam Ala Zych, świadek tych tragicznych wydarzeń.
Kobieta zaznacza, że bała się mężczyzny, ale nie mogła zostawić pieska na pastwę losu.
- Ten mężczyzna ma taką opinię tutaj na wsi, że jest niebezpieczny. Bałam się. W końcu po kolejnej szarpaninie on odpiął tego psa i rzucił na pobocze drogi. Myślałam, że już sobie dał spokój. Zaczęłam nagrywać, żeby mieć jakikolwiek dowód, że on tego psa tak męczył, no ale w momencie kiedy włączyłam kamerę on już wracał z wiadrem (...) i zaczął tego psa lać tą wodą. Ja dalej z nim walczyłam i powiedziałam mu w końcu że dzwonię po policję, że już jadą, to zostawił tego psa no i poszedł sobie- relacjonowała Ala Zych.
Dalsza część artykułu poniżej galerii zdjęć:
Krzaki. Mężczyźnie grozi 5 lat więzienia
Kobieta wezwała nie tylko policjantów, ale natychmiast zadzwoniła też do znajomych z Fundacji Kocia Wyspa, by ci pomogli jej zabrać psa do weterynarza.
- W dniu 6 lipca 2022 roku tuż przed godziną 11:00 otrzymaliśmy zgłoszenie, że w jednej z miejscowości na terenie gminy Pysznica mężczyzna ciągnie na smyczy zakrwawionego psa. Na miejscu policjanci nie zastali tego mężczyzny, lecz zauważyli psa leżącego przed jedną z posesji. Zwierzę miało widoczne obrażenia w postaci otarć, zadrapań i trafiło pod opiekę weterynarza. Policjanci ustalili dane osobowe mężczyzny i jeszcze tego samego dnia został on zatrzymany. Jest to 67-letni mieszkaniec gminy Pysznica. Przedstawiono mu zarzut znęcania się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem, za co grozi kara pozbawienia wolności do 5 lat. Na wniosek Prokuratury Rejonowej w Stalowej Woli Sąd zastosował wobec mężczyzny środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres 3 miesięcy- informował asp. Przemysław Paleń z Komendy Powiatowej Policji w Stalowej Woli.
Pies pod opieką weterynarzy
Przedstawiciele Fundacji Kocia Wyspa zabrali rannego zwierzaka do weterynarza i zrobili wszystko, żeby pomóc kundelkowi. Całe zdarzenie opisali również w mediach społecznościowych.
- Na filmiku ten człowiek próbuje ocucić psa, którego chwilę wcześniej ciągnął na łańcuchu za rowerem. Pies był nieprzytomny. Został już przetransportowany do lecznicy. Pani doktor stwierdziła krew w moczu, silną opuchliznę wokół pyszczka i podejrzenie wstrząśnienia mózgu.- czytamy.
Prezes Fundacji Kocia Wyspa, Katarzyna Borek w rozmowie z nami opowiadała o tym, jak pies jest przestraszony i nieufny wobec ludzi. Zaznaczyła też, że obecnie potrzeba mnóstwo wysiłku żeby skatowany pies wrócił do zdrowia. Kobieta wspominała że w przeszłości wolontariusze Fundacji odebrali psa bratu Michała P., który miał bestialsko okładać psa kijem. Michał P. podczas aresztowania miał krzyczeć, że "nikt mu nic nie zrobi, bo ma żółte papiery".