Zabiły ją schody w nowym domu, a to dopiero początek problemów

i

Autor: Beata Olejarka

Zginęła samotna matka, miała zaledwie 33 lata. Dramat we własnym domu [WIDEO, GALERIA]

2020-04-24 16:46

Małgorzata Radoń (33l.) samotnie wychowywała córkę Faustynę (13l.). Była pielęgniarką na oddziale chirurgii dziecięcej w Rzeszowie. Panie mieszkały we trójkę z babcią. Radziły sobie dobrze, chociaż naprawdę ogromne nieszczęścia ich nie omijały. Sytuacja stała się jeszcze bardziej dramatyczna, kiedy już miało być dobrze i miały zacząć wspólnie nowe życie w nowym domu.

Małgorzata była bardzo silną i zaradną kobietą. Samotnie mierzyła się z trudem wychowywania swojej córeczki. Mieszkała ze swoją mamą Marią Radoń (58l.) w Słonnym (woj. podkarpackie). Mimo wielu trudności Małgorzata nie zostawiła pracy w rzeszowskim szpitalu. Do wszystkiego podchodziła bardzo ambitnie. W 2017 r. ogień zniszczył jej dom. To była ogromna tragedia, ale kobiety się nie poddały. W odbudowie domu pomogła cała wieś i udało się. W 2019 roku stanął nowy dom.

Czytaj też: Koronawirus Podkarpacie. Skąd pochodzą zakażeni? Podział na powiaty

-Nie było lekko. Małgosia wszędzie dzwoniła, zamawiała majstrów. Doglądała wszystkiego. Ja pomagałam jej ile mogłam. Pracowałam za granicą, ale tylko gdy Małgosia wzięła urlop w pracy. Jak ona pracowała, to ja zajmowałam się gospodarstwem i opiekowałam się  Faustynką. Żebyśmy mogły się wprowadzić, musiała wziąć kredyt. 130 tys. Na 10 lat. Wszystko wyliczyła. Była pewna, że jak będzie pracować, to da radę płacić zadłużenie. Ja miałam jej pomagać jak zwykle i miało już być dobrze. Drugi mniejszy kredy miała na skończenie centralnego. Udało się. W ubiegłym roku w grudniu na święta wprowadziłyśmy się do nowego domu. Boże, jak my wówczas się cieszyłyśmy. Ze Faustynka ma swój pokój, że chociaż jeszcze tyle brakuje, to już możemy mieszkać, że mamy ładną kuchnię, że dom jest nasz - wspomniała Maria Radoń. - Nasza radość nie trwała długo. 13 lutego w tym nowym domu rozegrał się nasz kolejny dramat. Małgosia wówczas wróciła po dniu w pracy.  Ja poszłam do swojego pokoju spać. Faustynka była u siebie. Córka się krzątała, zmywała, nastawiał pranie. Schodziła z piętra na dół i wówczas usłyszałyśmy ogromny huk. Wybiegłyśmy z pokojów i zobaczyłyśmy Małgosię lezącą na dole w kałuży krwi. Wówczas już nie żyła. Jak na nią patrzyłam, to jakbym obuchem dostała w głowę - dodaje załamana kobieta.

Zobacz też: Szczepionki przeciw gruźlicy a koronawirus. Zbadają to m.in. naukowcy z Rzeszowa!

Betonowe schody nie miały jeszcze barierki. Nikt się nie spodziewał, że to one okażą się śmiertelnym zagrożeniem, które zabierze życie młodej kobiecie i zniszczy dwóm innym. Babcia została sama z wnuczką. Od początku wiedziała, że musi zostać rodziną zastępczą dla dziewczynki. Jednak w marcu sytuacja w Polsce skomplikowała się przez koronawirusa na tyle, że sądy zostały zamknięte. Żadna rozprawa dotycząca dziewczynki się nie odbyła. Babcia została z wnuczką, praktycznie bez żadnych stałych dochodów. Tylko gmina poszła im tylko „na rękę” i babcia otrzymuje zasiłek 500+ na dziewczynkę. Do spłacenia zostały kredyty na dom i centralne. Miesięczne raty to blisko 2 tys. zł. Przez ostatnie miesiące pani Maria z Faustynką żyły z tego, co dostały od mieszkańców wsi i dobrych ludzi wokół.

Przez koronawirusa cała pomoc stanęła. Babcia została z kredytem na dom, którego nie jest w stanie unieść. Można im pomóc. Koleżanki z pracy nieżyjącej  Małgorzaty założyły zbiórkę w Internecie, by jej jedyna córeczka mogła zostać w domu, który wybudowała jej mama.

Link do zrzutki: Pomoc dla 14-letniej Faustyny ze Słonnego k/Dubiecka.

Zabiły ją schody.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj

Masz podobny temat?

Napisz do autora tekstu:

[email protected]

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki