Ukochana nauczycielka zginęła z córeczką

11-letnia Wiktoria i jej mamusia zginęły w zmiażdżonym aucie. "To dla nas wielka tragedia"

Tragiczne żniwo drogowej kraksy. W małej Bargłówce pod Gliwicami (woj. śląskie) od kilku dni wszyscy są zszokowani po tragedii, do której doszło w niedzielę, 21 kwietnia. W zderzeniu samochodów zginęły mama i jej córka. Malwina O. (+38 l.), nauczycielka w tamtejszej szkole, prowadziła samochód, w którym miała gromadkę swych dzieci. Niestety, wóz wypadł z zakrętu i uderzył w jeepa. Mama i jej najstarsza pociecha, Wiktoria (+11 l.), zmarły na miejscu.

Tragiczna śmierć lubianej nauczycielki i jej 11-letniej córeczki. Pani Malwina i 11-letnia Wiktoria straciły życie w potwornej kraksie

Do tego tragicznego wypadku doszło przy ul. Raciborskiej w miejscowości Bargłówka. Droga wpada tam w las. Są dwa ostre zakręty, a za nimi szosa jest prosta jak drut. Niektórzy nazywają to miejsce przeklętym, właśnie ze względu na liczbę wypadków. - Nie minęły jeszcze chyba dwa tygodnie od poprzedniej "czołówki". Wtedy nikt nie zginął, ale jedno z aut się spaliło - opowiada napotkany na miejscu tragedii mężczyzna.

Było niedzielne, wczesne przedpołudnie. Pani Malwina, znana, ceniona i lubiana nauczycielka szkoły podstawowej, zabrała troje swoich dzieci na przejażdżkę. Na tylnej kanapie zasiedli Tymek (8 l.) i Amelka (9 l.). Z przodu zajęła miejsce najstarsza córka, Wiktoria. Ford s-max prowadzony przez panią Malwinę wyruszył w kierunku Gliwic. Przy pokonywaniu zakrętu w prawo, nauczycielka przestała kontrolować auto. To wpadło z pasa i uderzyło w nadjeżdżającego jeepa. - To dla nas wielka tragedia. Wszyscy znaliśmy i mamę, i Wiktorię - mówi jedna z mieszkanek Bargłówki.

Policja z Gliwic prowadzi dochodzenie, mające wyjaśnić okoliczności wypadku. Po tragicznym zderzeniu zebrano z asfaltu m. in. substancję ropopochodną. Czy mogła przyczynić się do tragedii? - Prosimy o kontakt osoby, które przejeżdżały drogą nr 919 przez Trachy i Bargłówkę w niedzielę przed godz. 10:00. Prosimy też o przekazywanie nagrań z samochodowych kamer. Apelujemy, by zgłosiła się do nas około 40-letnia kobieta, która jako pierwsza udzielała pomocy poszkodowanym, a potem odjechała - mówi podinsp. Marek Słomski z policji w Gliwicach.

Zginęły wracając ze szkoły. Natalia i Alicja miały tylko 18 lat
Sonda
Czy kierowcy w naszym regionie jeżdżą bezpiecznie?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki