Basia Majchrzak miała 12 lat, gdy zaginęła. Wyszła do szkoły i już nie wróciła. Nigdy tam nie dotarła

i

Autor: Policja Basia Majchrzak miała 12 lat, gdy zaginęła. Wyszła do szkoły i już nie wróciła. "Nigdy tam nie dotarła"

Pokój Zbrodni

Basia Majchrzak miała 12 lat, gdy zaginęła. Wyszła do szkoły i już nie wróciła. Mama nie zdążyła poznać prawdy

2024-05-02 9:44

Basia Majchrzak miała 12 lat, gdy wyszła z mieszkania do szkoły mieszczącej się w Jastrzębiu-Zdroju. Zwykle nie robiła tego sama, towarzyszyły jej siostry albo koleżanki. Ale tym razem musiała iść w pojedynkę. Do placówki nigdy nie doszła, a ślad po niej zaginął. Gdzie jest Barbara Majchrzak? Przyglądamy się jej sprawie w programie "Pokój Zbrodni".

To historia, która wydarzyła się ponad 24 lata temu. Dokładnie 22 lutego 2000 roku Basia Majchrzak wyszła z domu do szkoły, ale nigdy do niej nie dotarła. Osobiście przed laty rozmawiałem z jej rodzicami, w ich mieszkaniu w Jastrzębiu-Zdroju. Pani Małgorzata i pan Ryszard, rodzice Basi, opowiadali mi, że ich córeczka obudziła się feralnego dnia około godziny 6. rano. Była dość nietypowym dzieckiem. Z samego rana lubiła na przykład czytać różne gazety. Tak też było tego dnia. Nie budziła rodziców, czekała grzecznie, aż ci sami wstaną.

Pani Małgorzata opowiadała, że 12-latka była zawsze bardzo punktualna. Rzadko trzeba było ją budzić, pilnowała spakowanego tornistra, sama składała swoje ubranka. Po zjedzeniu śniadania, jak co dzień, zaczęła zbierać się do szkoły. Zajęcia trwały zazwyczaj do około godziny czternastej. 12-letnia Basia chodziła do Szkoły Podstawowej nr 7, przy ulicy Kaszubskiej w Jastrzębiu-Zdroju, górniczym mieście na Śląsku. Z ulicy Pomorskiej, gdzie mieszkała, nie miała daleko. Dziewczynka często zresztą powtarzała, że jest już duża, w końcu ma 12 lat, więc może iść sama.

Zazwyczaj towarzyszyły jej koleżanki, albo siostry, ale 22 lutego 2000 roku było inaczej. Basia miała akurat na inną godzinę, nikt nie mógł jej odprowadzić, więc pozwolono jej pójść samej. Zapewne już planowała, co będzie robić po skończonych lekcjach. Zwykle zjadała obiad, odrabiała z mamą lekcje, bawiła się z rodzeństwem. Uwielbiała opowiadać o swoim dniu, urządzała w domu koncerty, bo kochała śpiewać.

Tego dnia nie zrobiła żadnej z tych rzeczy, bo nigdy nie wróciła do domu.

Po wyjściu z mieszkania do szkoły, rodzice Basi zajęli się swoim dniem tak, jak mieli to zwyczaju. Nic niepokojącego się przecież nie stało, ich córka po prostu poszła na lekcje. Ale kiedy Basia długo nie wracała do domu, pojawił się niepokój. Pani Małgorzata wspominała, że chłopak z sąsiedztwa przekazał im, że nie widział dziewczynki w szkole. Wtedy jej rodzice od razu poszli na policję.

Tam mieli zostać potraktowani z góry. Funkcjonariusze, którzy ich przyjęli, mieli stwierdzić, że to pewnie kolejna „ucieczka z mieszkania”, bo ostatnio wiele takich mieli. Albo że Basia zapewne poszła gdzieś z koleżankami i po prostu się spóźni. Może chłopak, który mówił o tym, że 12-latki nie było w szkole, po prostu jej nie widział? Rodzice próbowali zachować spokój, co nie było proste.

Nalegali, by poszukiwania ich dziecka rozpocząć od razu. Policjanci jednak odmówili. Kazano im czekać 48 godzin, zgodnie z procedurami, jakie stosuje się w tego typu przypadkach. Wtedy rodzice Basi skrzyknęli sąsiadów i rozpoczęli poszukiwania na własną rękę. Wiele osób zaoferowało swoją pomoc, dorośli i nastolatkowie. Chodzili po osiedlu, w pobliżu szkoły, nawoływali, zaglądali w każdy kąt. Ale 12-letniej Basi nigdzie nie było.

Gdy do akcji poszukiwawczej wreszcie włączyła się policja, rodzice mieli poczucie, że sami wykonali za mundurowych większość pracy. W zasadzie jedyna informacja, jaką otrzymali, była taka, że pies policyjny doprowadził funkcjonariuszy pod drzwi placówki, w której uczyła się Basia. Tam ślad się urwał. Jakby 12-latka zwyczajnie się rozpłynęła.

Basia Majchrzak urodziła się w 1988 roku, dziś miałaby 35 lat, 2 lipca obchodziłaby urodziny. Rodzice przez lata modlili się o to, by mogli jeszcze kiedyś ujrzeć swoją ukochaną córeczkę. Jej tata, pan Ryszard, podkreślał, że to największa kara, jaka może spotkać człowieka. Że gdyby przypuszczał, że coś takiego się stanie, to sam poszedłby z nią do tej szkoły, odprowadził ją.

Nie wiadomo, co stało się z Basią Majchrzak. Istnieje wiele hipotez. Jedna z nich, o której mówili sami rodzice, to porwanie. 12-letnia dziewczynka nie uciekłaby przecież sama, tym bardziej, że prowadziła do tej pory szczęśliwe życie, co potwierdziło policyjne śledztwo.

Jej tata zastanawiał się: może jest w Polsce, ale się boi? Czy ktoś ją więzi? A może wywieziono ją za granicę? Pojawiają się też myśli najgorsze: że Basia nie żyje, że ktoś ją zamordował i ukrył zwłoki na tyle skutecznie, że do tej pory nie zostały przez nikogo odnalezione, albo się ich w jakiś sposób pozbył. Rodzicom dziewczynki ciężko było myśleć o takich rzeczach.

Latami nie przestawali wierzyć, że pewnego dnia ich Basia zapuka do drzwi. Nie zmienili nawet nic w jej pokoju, licząc na to, że 12-latka do niego wróci. Dopiero, gdy urodziły się wnuki państwa Majchrzaków, zaczęli radzić sobie lepiej. Mieli na kim skupić swoją uwagę, choć wcześniej ich czas i serca zajmowały też pozostałe dzieci.

W 2010 roku pani Małgorzata zaczęła tracić wiarę w to, że Basia się odnajdzie. Dobijał ją brak informacji, to, że policjanci rozkładali ręce. Oni także niewiele już mogli zrobić. Ale wiary nigdy nie stracił ojciec dziewczynki, pan Ryszard. Na ramieniu wytatuował sobie nawet portret Basi, z jej imieniem, by zawsze mieć ją przy sobie. W czasie świąt rodzice przy stole zostawiają dla niej o jedno nakrycie więcej.

A jakie działania podjęli śledczy? Sprawa Basi Majchrzak trafiła już do archiwum, choć w policyjnej bazie danych wciąż widnieje jako osoba zaginiona. Zajmuje się nią również Fundacja Itaka, która systematycznie wysyła komunikaty ze zdjęciem Basi i prośbą o to, by osoby mające jakiekolwiek informacje w jej sprawie, skontaktowały się ze służbami.

Procedury mówią jasno: jeśli mija 10 lat od przyjęcia zawiadomienia o zaginięciu, a osoby nadal nie udało się znaleźć, sprawa trafia do archiwum. Oznacza to, że śledczy nie prowadzą aktywnych poszukiwań, ale może się to zmienić, jeśli pojawią się jakieś nowe informacje, którymi trzeba się zająć. Bo na przykład ktoś się zgłosi, rzuci nowe światło na sprawę, poda świeży trop.

Przez kolejne 25 lat dane osoby zaginionej widnieją w systemach policyjnych, chyba że rodzina uzna daną osobę za zmarłą. Może to zrobić, decyzja należy tylko do niej. Po co? Żeby na przykład móc odprawić pogrzeb czy lepiej radzić sobie z utratą ukochanej osoby, z traumą. Powodów jest tak dużo, jak wiele rodzin borykających się z tego typu dylematami.

Kiedy jeszcze trwały aktywne poszukiwania Basi, zdarzało się, że ludzie dzwonili. Były dni, kiedy telefony wręcz się urywały. Ludzie przekazywali, że widzieli Basię w Poznaniu, Krakowie, w Warszawie, albo że jechała autobusem w Jastrzębiu-Zdroju, że była później widziana na cmentarzu z jakimś mężczyzną. Były nawet telefony z zagranicy: że 12-latka pojawiła się w Niemczech. Często informacje się wykluczały, dotyczyły tego samego okresu, a większość zgłoszeń nie była sprawdzana, od razu uznawano te doniesienia za fałszywe, bo były zupełnie niewiarygodne.

Kilka lat temu rodzice Basi niespodziewanie dostali także anonimowy list. Kobieta z Chorzowa, bo tak podpisała się autorka listu, napisała im, że Basia Majchrzak nie żyje. Twierdziła, że jest swego rodzaju medium, wróżką, a informację o śmierci 12-latki przekazało jej „wahadełko”.

To był dla rodziców Basi wstrząs. Nawet nie sam fakt informacji, że ich dziecko nie żyje, bo w to nie uwierzyli na podstawie takich metod, ale to, że ktoś postanowił coś takiego im wysłać. Nie mieściło im się to w głowie.

Eksperci wskazują, że zdarzają się odnalezienia zaginionych osób po latach od ich zniknięcia. Czasem ktoś zgłasza się na policję, bo przestaje się bać ewentualnych konsekwencji. Zdarza się nawet, że sam sprawca idzie na komendę, ponieważ po latach rusza go sumienie, albo nie może dalej żyć z tym, że zrobił komuś krzywdę, i postanawia się przyznać. Dlatego tak ważne jest, by nie przestawać publikowania zdjęć i danych zaginionych osób.

Policja, w porozumieniu ze specjalistami, w 2008 roku opublikowała nawet progresję wiekową Basi Majchrzak. Żeby pokazać, jak dziś mogłaby wyglądać, jako dorosła kobieta. W 2015 roku natomiast pobrano próbki DNA od rodziców zaginionych. Procedura ta pozwala na porównanie DNA osób znajdujących się w bazie zarówno w kraju jak i za granicą. Wszystkie te działania, niestety, okazały się bezskuteczne.

W Polsce wciąż jest wiele spraw tego typu, które nie zostały rozwiązane. Niektóre sięgają lat 90., a nawet późniejszych, inne są świeższe, aktualne. I nigdy nie wiadomo, czy którekolwiek z nich uda się rozwiązać, czy kiedykolwiek pozna się prawdę.

W przypadku Basi Majchrzak prawdy o tym, co stało się z dziewczynką, nigdy nie poznała jej mama, pani Małgorzata. Kobieta niedawno zmarła i została pochowana w rodzinnym Jastrzębiu-Zdroju. Reszta rodziny wciąż czeka na to, by dowiedzieć się, co spotkało 12-letnią Basię.

Więcej kryminalnych historii znajdziesz tutaj: Pokój Zbrodni.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki