Proces był bardzo trudny, poszlakowy. Nie znaleziono narzędzi zbrodni, nie było także bezpośrednich świadków. Dowody zgromadzono m.in. dzięki opiniom biegłych i zeznaniom współoskarżonych. 70-letni Jerzy G. od początku odpierał zarzuty. Podważał zarówno motyw podawany przez prokuraturę jak i swój udział w opisywanych zdarzeniach. Mówił, że był wtedy zupełnie gdzie indziej. Kilka tygodni temu, prosząc o uniewinnienie, mówił przed sądem, że wyrok pozbawienia wolności na 25 lat to dla niego „kara śmierci”, z odroczonym wykonaniem.
– Z całą pewnością ten wyrok nie jest taki, jakiego oczekiwałby mój klient. W chwili obecnej nie mogę powiedzieć tego na 100 proc., ale podejrzewam, że w tej sprawie będziemy stosować nadzwyczajne środki zaskarżenia, czyli wywodzić kasację od tego orzeczenia – powiedziała po przedstawieniu wyroku, mec. Małgorzata Bednarska-Myczkowska, obrońca Jerzego G.
Przypomnijmy, ostatnia rozprawa odbyła się w kwietniu 2016 roku, podczas której był były prezydent usłyszał nieprawomocny wyrok, skazujący go właśnie na 25 lat więzienia. Jerzy G. był oskarżony o zabójstwo swojego wierzyciela – Lecha F. w 2008 roku. Zwłoki mężczyzny znaleziono w lesie w Wymysłowie, niedaleko Będzina. Ofiara miała podcięte gardło, skrępowane nogi i ręce, ślady po pobiciu najprawdopodobniej kijem bejsbolowym. Przyczyną morderstwa miały być pieniądze – były prezydent nie był w stanie zwrócić Lechowi F. pożyczki, którą u niego zaciągnął. Dług wynosił kilkaset tysięcy złotych.