Prawdziwy horror!

Katastrofa śmigłowca w Pszczynie. Szokujące ustalenia. Tak zginął Karol Kania i jego pilot

Do katastrofy śmigłowca pod Pszczyną doszło w nocy z 22 na 23 lutego 2021 roku. Zginął w niej milioner Karol Kania oraz jego pilot. Dwoje pozostałych pasażerów opuściło maszynę o własnych siłach. Dlaczego doszło do tej makabrycznej tragedii? Państwowa Komisja Badań Wypadków Lotniczych, opublikowała właśnie raport końcowy. Ustalenia specjalistów są szokujące.

Katastrofa śmigłowca pod Pszczyną. Szokujący raport

Do tego dramatycznego wypadku pod Pszczyną w Studzienicach doszło w nocy z 22 na 23 lutego 2021 roku. 300 metrów od prywatnego lądowiska doszło do katastrofy śmigłowca znanego przedsiębiorcy i milionera Karola Kani. 80-letni Kania zginął na miejscu wraz ze swoim 50-letnim pilotem. W katastrofie zostało rannych dwoje pasażerów, którzy o własnych siłach opuścili maszynę.

Wyniki sekcji zwłok przedsiębiorcy oraz jego pilota, były wstrząsające. - Przyczyną śmierci obu tych osób był wielonarządowe obrażenia ciała, obejmujące zwłaszcza rejon klatki piersiowej – informowała wówczas Marta Kuc, zastępczyni prokuratora rejonowego w Pszczynie. Obrażenia wielu narządów były typowe dla poszkodowanych w wypadkach lotniczych. Śledztwo w sprawie sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym prowadziła pszczyńska prokuratura, z kolei Państwowa Komisja Badań Wypadków Lotniczych, ustalała przyczyny tego tragicznego wypadku. 

Śledczy przeprowadzili gruntowne oględziny miejsca zdarzenia i wraku, zabezpieczyli czarną skrzynkę rejestrującą przebieg lotu, przesłuchali także dwoje pasażerów, którzy przeżyli katastrofę.

Jak ustalono, prywatny śmigłowiec wystartował z lotniska w Opolu. Koło północy maszyna typu Bell 429 runęła w lesie, 300 metrów od lądowiska. Nieoficjalnie, już wtedy mówiło się, że jedną z przyczyn katastrofy mogła być gęsta mgła.

Ratownicy mieli problem z dotarciem na miejsce katastrofy, nawigował ich jeden z mieszkańców, który widział z oddali spadający helikopter. To on pokierował służby na miejsce. Śmigłowiec rozbił się na podmokłym i bagnistym terenie.

Przyczyny katastrofy śmigłowca pod Pszczyną. Ustalenia komisji

Państwowa Komisja Wypadków Lotniczych miesiąc po katastrofie śmigłowca Karola Kani pod Pszczyną, opublikowała wstępny raport. Po ponad roku w końcu znamy przyczyny tej tragedii. Badanie zdarzenia przeprowadził zespół badawczy, składający się z siedmiu ekspertów, którym kierował Mieczysław Wyszogrodzki.

- W trakcie podejścia do lądowania pilot włączył reflektor, co spowodowało utratę widoczności. Około godziny 23:58, doszło do kolizji łopat wirnika głównego z wysokimi drzewami, po czym śmigłowiec zderzył się z ziemią, przewracając się na lewą burtę. Pilot oraz pasażer siedzący z przodu, nie mieli zapiętych pasów barkowych i ponieśli śmierć na miejscu - czytamy w raporcie.

Jako przyczynę komisja wskazała także błąd pilota, który podjął próbę lądowania nie mając dobrej widoczności na ziemi. Zdaniem komisji, pilot utracił orientację w terenie po włączeniu reflektora lądowania przy panującej mgle. Jednym z czynników, które przyczyniły się do tej katastrofy, zdaniem komisji było także małe doświadczenie pilota w pilotowaniu śmigłowca Bell 429.

Śmigłowiec wystartował z Piasku 22 lutego około godziny 15. To był pierwszy lot z Piasku do Sośnicowic. Po 20 minutach postoju maszyna wystartowała do kolejnego lotu do miejscowości Zagwiździe, gdzie znajdowała się posesja właściciela.

Według relacji świadków, podczas postoju w Zagwiździu, około godziny 23:00 pilot sprawdził stan pogody panującej na lądowisku EPPY. Pilot miał podgląd lądowiska z kamery przemysłowej umieszczonej na hangarze. Lądowisko posiadało oświetlenie stacjonarne włączane zdalnie przez pilota. Pilot poinformował właściciela śmigłowca o pogarszających się warunkach pogodowych i konieczności wykonaniu startu jak najszybciej. Po 35 minutach lotu, pilot podjął decyzję o lądowaniu. To było o godzinie 23:58.

- Pierwsza próba lądowania została przerwana po tym, jak pasażerka zwróciła uwagę pilotowi, że w bliskiej odległości od śmigłowca zauważyła drzewa. Pilot zareagował, energicznie zwiększając wysokość lotu, po czym przystąpił do wykonania drugiego podejścia do lądowania. Podczas obu podejść do lądowania w rejonie lądowiska występowało zamglenie oraz mgła przyziemna w płatach, ograniczające widzialność skośną. Podczas drugiej próby podejścia do lądowania pilot włączył reflektor lądowania. Według relacji pasażerki, na zewnątrz śmigłowca zrobiło się „zupełnie biało”, a chwilę później nastąpiło zderzenie śmigłowca z drzewami a następnie z ziemią - czytamy w raporcie komisji.

Karol Kania stworzył prawdziwe imperium. Jego firma jest jednym z największych w Europie producentów podłoża pod uprawę pieczarek. Jego firma ma kilka zakładów w Polsce. Kania prowadził biznes wraz z synami. W 2016 r. w rankingu najbogatszych Polaków magazynu "Forbes" zajął 63 pozycję z majątkiem 490 mln zł.

Sonda
Czy boisz się latać samolotem?
Katastrofa lotnicza w Rębielicach Królewskich. Rozbiła się awionetka, dwie osoby nie żyją

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki