Krzysztof Rutkowski wspomina sprawę zabójstwa Madzi z Sosnowca

i

Autor: Tomasz Radzik / Super Express & Kasia Zaremba / Super Express Krzysztof Rutkowski wspomina sprawę zabójstwa Madzi z Sosnowca

Poruszające słowa!

Krzysztof Rutkowski wspomina sprawę Madzi z Sosnowca. "Odwiedzam grób tej dziewczynki"

2023-01-24 11:25

Detektyw Krzysztof Rutkowski był mocno zaangażowany w sprawę tajemniczego zaginięcia małej Madzi z Sosnowca. Po dziesięciu dniach Katarzyna W., matka dziewczynki przyznała się, że wiedziała, co stało się z jej córeczką. Mówiła, że Madzia miała wyślizgnąć się jej z kocyka i upaść główką na próg w sypialni. Śledztwo wykazało jednak, że dziewczynka została uduszona. Jej matka obecnie odsiaduje wyrok za zabójstwo. Detektyw Rutkowski przyznaje w rozmowie z Super Expressem, że często wraca do tamtych chwil. Kiedy przyjeżdża do Sosnowca, odwiedza grób zamordowanej przez Katarzynę W. dziewczynki.

Zabójstwo Madzi z Sosnowca to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych w Polsce. Minęło już 11 lat od tej zbrodni. Dokładnie 24 stycznia 2012 roku policjanci otrzymali informację, że Katarzyna W. została napadnięta przez nieznanego sprawcę. Mężczyzna miał ją uderzyć w głowę, a potem zabrać sześciomiesięczną Madzię z wózka i uciec. Opinia publiczna została szybko poinformowana o całej sprawie. Zdjęcia Madzi były publikowane we wszystkich mediach. Mnóstwo osób zaangażowało się w poszukiwania. Jakiś czas potem Katarzyna W. pojawiła się na konferencji prasowej zorganizowanej przez detektywa Krzysztof Rutkowskiego. - Oddajcie mi moją perełkę, moją Madzię - mówiła podczas spotkania z dziennikarzami do rzekomych porywaczy. Jednak jej zachowanie było jedną, wielką farsą. Katarzyna W. ukrywała prawdę przed polskim społeczeństwem i przede wszystkim przed swoją rodziną. Jej mąż Bartek nie wiedział, że jego córeczka już nie żyje.

Katarzyna W. wyznała Rutkowskiemu, że Madzia nie żyje

Krzysztof Rutkowski w rozmowie z nami przyznaje, że był zaskoczony zachowaniem Katarzyny W. - Bała się kamery, bała się udzielania jakichkolwiek wypowiedzi. Wiedziała, że konfrontacja jej zeznań za kilka dni może wykazać, że są jakieś niejasności w jej relacji. Automatycznie poddałem w wątpliwość jej wiarygodność - przyznaje nam po latach. To właśnie on jako pierwszy usłyszał wstrząsające słowa Katarzyny W. Kobieta przyznała po kilku dniach poszukiwań, że jej sześciomiesięczna córeczka nie żyje. - Mamy ten wysoki próg w sypialni. Ja wychodziłam, ona była w kocyku - mówiła na nagraniu, które zostało później opublikowane. - Spadła Ci? - dopytywał Rutkowski. - Ten kocyk był śliski - kontynuowała kobieta ze łzami w oczach. - Na pewno nie współczułem Katarzynie, bo trudno współczuć bandytce. Zawsze zachowuję neutralność w takich sytuacjach - wspomina Rutkowski. Katarzyna W. zeznała, że Madzia wypadła jej z kocyka i uderzyła główką we wspomniany próg. Spanikowana wymyśliła porwanie dziecka. Zwłoki dziewczynki ukryła w ruinach w parku przy ulicy Żeromskiego w Sosnowcu

Sekcja zwłok wykazała, że nawet po zdemaskowaniu przez Rutkowskiego, Katarzyna W. nie mówiła prawy. Madzia została uduszona przez matkę. Po wszystkim kobieta wsadziła jej ciałko do wózka, pojechała do parku i zakopała ubraną w kombinezon dziewczynkę. Madzie leżała zasypana śniegiem, liśćmi, kamieniami i gruzem... Katarzyna W. zostawiła w tej okolicy dwie rzeczy, które świadczyły o jej winie - rękawiczki i niedopałek papierosa. Znalezisko potwierdziło, że to matka Madzi schowała ciało dziewczynki w ruinach.

Katarzyna W. długo bawiła się w kotka i myszkę ze służbami. Po opuszczeniu aresztu miała się stawiać na komisariacie policji, ale nie robiła tego. Ostatecznie została zatrzymana. W lutym 2013 roku ruszył jej proces. Sąd skazał ją na 25 lat więzienia. Odwołanie od wyroku nie pomogło. W 2015 roku Sąd Najwyższy oddalił kasację. 

Rutkowski odwiedza grób małej Madzi

Minęło 11 lat od śmierci Madzi, ale detektyw Rutkowski przyznaje, że nadal żyje tą sprawą. W zeszłym roku media rozpisywały się, że ma nawet kocyk, w którym znajdowała się sześciomiesięczna dziewczynka. - To nie jest ten sam. Mamy kocyk, który odpowiada tamtemu kocykowi. Posłużył nam do przeprowadzenia eksperymentu. Sprawdziliśmy, czy dziecko rzeczywiście mogło wypaść z kocyka. Owinięcie dziecka nie dawało takiej możliwości - mówi w rozmowie z "SE". Detektyw decydował się również na bardzo osobiste wyznanie. - Kiedy przyjeżdżam do Sosnowca, podjeżdżam na cmentarz. Nie publikuję żadnych relacji. Zapalam na grobie Madzi świeczkę - mówi. - Po jej śmierci zaczęło się mówić głośno, że dzieci są ofiarami dorosłych - dodaje wspominając zamordowaną dziewczynkę.

Historia Madzi z Sosnowca

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki