Latający Ślązak: Czyli pociągiem z Bytomia do Berlina w 4 godziny

2016-02-10 14:00

Z Bytomia do Berlina w nieco ponad 4 godziny? Latającym Ślązakiem było to możliwe. Pociąg kursował na tej trasie od 1936 roku do wybuchu wojny. Potrafił się rozpędzić do 205 km/h. Choć średnia prędkość na trasie wynosiła 109 km/h. 

Dolny Śląsk za sprawą "złotego pociągu" stał się imperium poszukiwaczy złota, niedoścignionym miejscem na świecie, które spowodowało że miejsca związane z tak wspaniałą historią jaką ma Bytom odeszły na dalszy plan. Ale tutejszym skarbem podróżniczym wszech czasów był Fliegender Schlesier czyli Latający Ślązak. Współczesnej kolei wciąż daleko do wyczynów przedwojennych składów. 

Kolej kontra samolot

W okresie międzywojennym kolei przybył dosyć groźny konkurent, jakim stał się samolot pasażerski. Wówczas lotnictwo znajdowało się dopiero w powijakach, a produkowane maszyny miały mały zasięg i stosunkowo niską prędkość. Jednak mimo tych ograniczeń pozwalały na szybką podróż w porównaniu z pociągami parowymi.

Zauważono wówczas, że jest sporo osób, które są skore zapłacić więcej aby szybciej odbyć podróż. Zwłaszcza klienci biznesowi byli zainteresowani możliwością jednodniowych wyjazdów w interesach. Szczególnie nowymi możliwościami byli zainteresowani Niemcy. Bowiem Berlin był kierunkiem docelowym dla wielu zamożnych mieszkańców tego kraju. 

W odpowiedzi na to zapotrzebowanie powstały szybkie wagony motorowe, których prędkość maksymalna wynosiła 160 km/h i była osiągana na większości trasy. Cała niemiecka historia z „latającymi pociągami zaczęła się w 1932 roku wraz z zakupem przez Deutsche Reichsbahn wagonu motorowego serii VT 877 wyprodukowanego przez Wumag, który miały rozpocząć erę szybkich połączeń między Berlinem a Hamburgiem, które otrzymały później miano "Fliegender Hamburger" czyli "Latającu Hamburczyk".

Era szybkich pociągów rozpoczęła się w 1933 r. 

Pierwszy pociąg ruszył w 1933 roku i bardzo szybko okazał się sukcesem rynkowym. Skład był tworzony przez dwa wagony, pomiędzy którymi zastosowano wspólny wózek systemu Jacobsa, natomiast na końcach wagonów znajdowały się bardziej tradycyjne wózki dwuosiowe. Jednak to nie koniec innowacji, ponieważ każdy wózek skrajny posiadał zabudowany silnik wysokoprężny Maybach o mocy 302 KW, osiąganej przy 1400 obrotów na minutę sprzężony z prądnicą.

Wytwarzany przez ten zestaw prąd był kierowany do jednego silnika elektrycznego w wózku środkowym. Co pozwalało na osiągnięcie prędkości maksymalnej 160 km/h. 

Wnętrze zostało zaprojektowane jako bezprzedziałowe mieszczące 102 siedzenia klasy 2 w układzie 3 plus 1. Warto zaznaczyć, że obowiązywał wówczas podział na 4 klasy, a klasa druga odpowiadała dzisiejszej pierwszej.

Oprócz przedziałów pasażerskich wagon A miał przedział bagażowy oraz toaletę, natomiast wagon B, przedział barowy z czterema miejscami siedzącymi. Skład trasie Berlin - Hamburg osiągał prędkość handlową 125 km/h, przy założeniu maksymalnej prędkości 150 km/h (z możliwością podniesienia do 160 przy opóźnieniach), co dawało czas jazdy pomiędzy tymi miastami na poziomie 138 minut.
„Latające”pociągi oferowały trzy połączenia dziennie na trasach Berlin - Hamburg , Berlin - Kolonia, Berlin - Frankfurt nad Menem oraz Berlin - Norymberga –Monachium/Stuttgart. 

Pociągi dojechały w końcu i na Śląsk

Jednak jak dotąd pociągi te omijały odległy od Berlina rejon Górnego Śląska, którego część (Gliwice, Zabrze i Bytom) należała do ówczesnych Niemiec. Szczęśliwie to miało się zmienić wraz z dostawą kolejnych wagonów serii SVT 137 typu Lipsk. Głównym powodem do zmian miała być zbyt mała ilość miejsc siedzących w wagonach poprzedniej serii, które z tego powodu były często wyprzedane na tygodnie przed faktyczną datą wyjazdu.  

(O Latającym Ślązaku przeczytacie w galerii na górze tekstu)

Zajrzyjcie na fanpage Bytom Śladem Wojny, jego autorzy: Maciej Gajos i Grzegorz Nowak odkryli dla Was tajemnicę Latającego Ślązaka. 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki