Były górnik od wielu lat choruje na serce. Nieraz jego życie wisiało na włosku. – Mam niewydolność serca, jestem po zawale i po bajpasach. Choruję na serducho jakieś 25 lat. Mam szczęście, bo opiekują się mną najlepsi lekarze – opowiada Zdzisław Dymek. – Miałem już podobne urządzenie, ale to jest nowocześniejsze. Łączy się z telefonem i dzięki temu jestem stale monitorowany. Po operacji mam się o wiele lepiej. Teraz bez trudu wchodzę na czwarte piętro, a przed zabiegiem kilka schodów było dla mnie wyzwaniem. Mogę teraz spacerować czy ćwiczyć. Podobno nawet mniej marudzę – uśmiecha się emerytowany górnik.
Pan Zdzisław ma zaszyte w organizmie nieduże pudełko. Najprościej mówiąc – reguluje ono pracę komór serca zabrzanina. W dodatku przez fale radiowe łączy się z telefonem i pacjent jest cały czas zabezpieczony.
– Zastosowana terapia ma zsynchronizować pracę komór serca. Poprawić jego stan i jakość życia. W razie potrzeby urządzenie przerwie groźną dla życia arytmię komorową. Komunikacja przez bluetooth ułatwi zdalne kontrole stanu zdrowia pacjenta. To ważne w dobie pandemii. Wysyłanie raportów medycznych do ośrodka jest automatyczne, ale pacjent też może to zrobić. To bardzo pomocne, kiedy chorego coś zaniepokoi. Bez wizyty w ośrodku dowie się, czy wszystko jest w porządku. To wygoda i spokój pacjenta – wyjaśnia dr n. med. Sławomir Pluta z I Oddziału Kardiologii i Angiologii Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.