Rodak, apelacja

i

Autor: Kasia Zaremba/Super Express, archiwum prywatne Rodak, apelacja

Miało być trzecie dziecko, był pogrzeb żony i córeczki. Andrzej walczy o wyższy wyrok dla lekarza, który zabił Gosię i Laurę

Andrzej Rodak nadal walczy o sprawiedliwość. Lekarz, który rozjechał jego żonę Gosię (36 l.+) i córeczkę Laurę (3 l.+) dostał wyrok dwóch i pół roku więzienia. Dla załamanego wdowca to za mało. Chce, by kara za wypadek w Gilowicach dla Krzysztofa S. była o wiele surowsza.

Do tragedii doszło 22 października 2020 roku. Andrzej Rodak (37 l.) tak wspominał tamten dzień w rozmowie z nami. - Jak co dzień Gosia wstała o 6:30. Zeszła do kuchni i przygotowywała śniadanie. Ja w tym czasie spałem z dziećmi. Laurka budziła się o 7 rano, jadła śniadanie i zbierała się do przedszkola. Mimo trzech latek potrafiła wybrać ubrania do przedszkola i się w nie ubrać - mówił. Gdy Laura (3 l.+) wróciła z przedszkola, Gosia (36 l.+), Andrzej i mała Rita spędzali czas razem w domu. Po południu małżeństwo wraz z 3-letnią córką wyszło do sąsiadów na kawę. Wtedy wydarzył się dramat.

Czytaj również: Gilowice: Lekarz wjechał w ciężarną Gosię i jej córeczkę

Wypadek w Gilowicach. Lekarz potrącił ciężarną Gosię i Laurę

Gosia była w ciąży. To miało być trzecie dziecko Rodaków. Czekali na kolejne narodziny w nadziei. Ale zamiast tego było podwójny pogrzeb, ból i rozpacz. Gdy tamtego dnia, 22 października, rodzina wyszła na kawę do sąsiadów, jadący autem marki hyundai Krzysztof S. zjechał na pobocze i potrącił idące przodem Gosię i Laurę.

- Przytuliłem żonę, by powiedzieć, jak bardzo ją kocham, że karetka już jedzie i żeby mnie nie zostawiała. Widok zakrwawionej żony i oczy patrzące na mnie zostaną aż do śmierci. Tak bardzo chciała coś powiedzieć, nie mogła, dusiła się krwią, z ust toczyła się piana, z nosa lała się krew. Ostatnimi siłami patrzyła na mnie i konała patrząc prosto w oczy - wspomina moment wypadku Andrzej. Jego córeczka jeszcze oddychała, ale w szpitalu wydawała ostatnie tchnienie. Ciężarna kobieta zginęła na miejscu. Jej trzyletnia córeczka zmarła pięć dni później w lecznicy.

Zobacz także: Kolejna śmierć dziecka w Mysłowicach. Zmarło na oczach ciężarnej mamy

Wypadek w Gilowicach. Tak tłumaczył się Krzysztof S.

Blisko 70-letni lekarz tłumaczył przed sądem, że chciał uniknąć zderzenia z psem idącym przez jezdnię. Potem stwierdził, że miał zbyt niski poziom cukru w organizmie. Wiadomo, że zamiast przepisowych 50 km/h, pędził aż 67 km/h. Krzysztof S. zmieniał swoje zeznania kilka razy co do przebiegu wypadku i tego, co działo się zaraz po nim. Choć był lekarzem, nie udzielał pomocy medycznej osobom, które potrącił. Zaprzeczał też, że jechał za szybko, choć biegły nie miał co do tego wątpliwości. Zdaniem Andrzeja Rodaka i jego Krzysztof S. do tej pory nie wykazał skruchy za to, co się stało.

Wypadek w Gilowicach. Będzie apelacja od wyroku

Sąd w Żywcu uznał oskarżonego za winnego popełnienia zarzucanego mu czyn. Lekarz dostał 2,5 roku więzienia, zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na okres sześciu lat i nawiązkę w wysokości 30 tys. złotych na rzecz bliskich Gosi i Laury. Jednak Andrzej Rodak nadal walczy o sprawiedliwość. W apelacji, którą 23 maja przesłał jego pełnomocnik, czytamy, iż "kara na poziomie 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności jawi się jako rażąco niewspółmiernie łagodna, nieadekwatna i nieproporcjonalna w stosunku do rodzaju i zakresu ujemnych następstw powstałych w wyniku działania oskarżonego". 

Zobacz także: Kamil proponował seks dziewczynce. Obrzydliwe, co do niej wypisywał! Przyniósł kwiaty i czekoladki

Wdowiec chce dla S. ośmiu lat więzienia, zakazu prowadzenia pojazdów na 15 lat i zadośćuczynienia w wysokości 3 milionów złotych. Andrzej samotnie wychowuje córkę Ritę.

Lekarz zabił mu żonę i córkę na drodze. Andrzej Rodak walczy o surowszą karę [ZDJĘCIA]

Zabił ciężarną Gosię i jej córkę Laurę

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki