Jan Ludwiczak

i

Autor: ŚCWiS

Nekrologi

Nie żyje Jan Ludwiczak. Gdy Jaruzelski go zamknął, to w KWK „Wujek” wybuchł strajk

2023-01-12 19:18

Miał 86 lat. W czasie tzw. karnawału „Solidarności” był przewodniczącym NSZZ „Solidarność” w katowickiej kopalni „Wujek”. W jego obronie, gdy został zatrzymany przez milicję w noc wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, w kopalni wybuchł strajk, zakończony pacyfikacją i śmiercią 9 górników. Zmarł w Katowicach w środę, 11 stycznia 2023 r. – podał (12 stycznia) katowicki oddział IPN.

13 grudnia 1981 r. zatrzymany, przewieziony do KW MO w Katowicach. Potem internowany w Ośrodku Odosobnienia w Jastrzębiu-Szerokiej, następnie więziony w Uhercach, Załężu k. Rzeszowa, Nowym Łupkowie i Katowicach. Wyszedł na wolność 23 grudnia 1982 r., jako jeden z ostatnich internowanych w ramach operacji „Jodła”. Nie zrezygnował z działalności opozycyjnej. W latach 1983-1989 kolportował solidarnościowe ulotki i książki... na terenie KWK „Wujek”. W latach 1983-1986 był wielokrotnie wzywany do Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Katowicach i przesłuchiwany, zastraszany, nakłaniany do emigracji. Był pod ciągłą obserwacją Służby Bezpieczeństwa 8 grudnia 1983 r. zatrzymany na 24 godziny pod krzyżem przy KWK „Wujek”, pobity podczas zatrzymania, przesłuchiwany w WUSW, rewizja w mieszkaniu. W styczniu 1989 r. został przewodniczącym Tymczasowego Komitetu Założycielskiego „S” w kopalni „Wujek”. W 1990 r. został emerytem. W latach 1990-1992 działał w NSZZ „Solidarność 80”.

Była sobota 13 grudnia 1981 r. Jeszcze nie gen. Wojciech Jaruzelski nie ogłosił stanu wojennego, a już rozpoczęła się, tuż przed północą, akcja „Jodła”. Pod takim kryptonimem kryło się masowe wyłapywanie działaczy „Solidarności”. Milicja pojawiła się przed drzwiami do jego mieszkania o 23:30. Obudzony łomotem związkowiec otworzył drzwi, zobaczył cywila i dwóch mundurowych. Zorientował się, o co może chodzić i zdążył zatrzasnąć drzwi. Zadzwonił do kopalni, pod jego blok przybiegło stamtąd dwóch górników. W tej samej chwili trójka milicjantów już odjeżdżała. Górnicy powiedzieli przewodniczącemu, że będą czuwać pod jego drzwiami. Potem zostali pobici przez zomowców. Tak przed laty Jan Ludwiczak wspominał ten dzień: „Nie minęło 10 minut, gdy pod blok podjechał cały transport zomowców.  Obstawili budynek i już o nic nie pytając weszli do środka. Zabrali się za rozwalanie drzwi siekierą, łomem, czym się dało, co nie było łatwe, bo były dość mocne. Gdy zamki puściły, wpadli do mieszkania, naliczyłem ich dziewiętnastu”. W 2001 r., w 20 lat po ogłoszeniu stanu wojennego, tak oceniał rzeczywistość: „Demokracja jest dla ludzi z wysoką kulturą, a my jednak tej kultury jako Polacy nie mamy”.

Sonda
Decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce była słuszna?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki