Rybnik: Syn zasztyletował i poćwiartował ciało ministra! Dziś żyje jak pączek w maśle

2020-06-05 20:15

Grzegorz W. dokładnie 10 lat temu zasztyletował i poćwiartował ciało swojego ojca Eugeniusza Wróbla, byłego wiceministra transportu w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. Zamiast do więzienia, trafił do zamkniętego zakładu psychiatrycznego. Dziś przebywa jednak w szpitalu i żyje jak pączek w maśle! Przysługują mu urlopy i przepustki. To nie wszystko: szczegóły poniżej!

Sprawa śmierci Eugeniusza Wróbla, byłego wiceministra transportu w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, wstrząsnęła całą Polską. 10 lat temu, 15 października 2010 roku, minister zaginął. I choć początkowo sądzono, że został porwany, prawda okazała się o wiele bardziej szokująca. Jego zwłoki znaleziono w Zalewie Rybnickim (woj. śląskie). Śledczy z pomocą detektywów długo pracowali nad sprawą: w końcu wpadli na trop i ustalili, że zasztyletował i poćwiartował go syn ministra, Grzegorz W.

- Poszło o nowy samochód i planowany od dawna kolejny wyjazd do Stanów Zjednoczonych. W pewnym momencie chwycił za nóż i ugodził. Potem poćwiartował ciało piłą do cięcia drewna, popakował w rolki tapet, schował do samochodu - czytamy w "Dzienniku Zachodnim".

Teraz okazuje się, że morderca żyje jak pączek w maśle! Na trop sprawy po latach wpadł Jacek Bombor, dziennikarz "DZ". Jak pisze, Grzegorz W. miał przebywać w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, do którego trafił po schwytaniu.

Obecnie Grzegorz W. przebywa jednak w Specjalistycznym Szpitalu im. Ks. Biskupa Nathana w Branicach (to szpital sąsiadujący z ROPS).

- Zgodnie z aktualną opinią sporządzoną przez biegłych jego stan jest stabilny, brak jest natomiast możliwości podania informacji na temat zaburzeń, na które cierpi – wyjaśniła "DZ" Marta Lasecka z Sądu Okręgowego w Opolu.

- Czy nadal jest objęty najwyższym w kraju stopniem nadzoru, dla sprawców najcięższych zbrodni? - pyta gazeta. Okazuje się, że morderca przebywa na oddziale o podstawowym stopniu zabezpieczenia, co oznacza, że ma dużo swobody.

- W oknach są kraty, ale nie ma zamykanych sal. Taki pacjent może poruszać się swobodnie na oddziale. Przysługują mu urlopy, przepustki, ale za każdym razem o takiej sprawie powiadamiany jest sąd – pisze "Dziennik Zachodni" na podstawie tego, co przekazał szpital w Branicach. - Mamy informację o kilkudniowej przepustce w styczniu. Za każdym razem decyduje o tym dyrektor szpitala, my jesteśmy tylko informowani o tym fakcie – potwierdza Sąd Okręgowym w Opolu.

Super Raport 5 VI (goście: Bortniczuk, Migalski)

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki