– To jest replika w 99 proc. zgodna z oryginałem. Pracujemy nad zamontowanie karabinu maszynowego Hotchkiss. Tankietka nie ma oryginalnego silnika. Tu zamontowana jest jednostka z Warszawy M20. TKS jest sprawny, jeździ bez problemów. Z tego co wiem, to w Polsce mamy sześć replik i trzy, mniej lub bardziej kompletne, oryginały. W sumie w latach 1934-1936 wyprodukowano 280 sztuk wozów rozpoznawczych w tej wersji, którą przedstawiamy na pikniku – objaśnia Krzysztof Borda (41 l.), właściciel powstającego Zagłębiowskiego Muzeum Militariów Dragon.
Ta tankietka powstała od podstaw, nie ma w niej oryginalnych części, ale wszystko jest wykonane tak, jak w oryginale. Co najmniej dwa lata schodzi na odtworzeniu takiego pojazdu. Koszt? A można stwierdzić, że kosztuje co najmniej tyle, co średniej klasy samochód. – Zbieranie militariów, tworzenie grup rekonstrukcyjnych, to nie jest tanie hobby, ale nikt z nas nie traktuje go w kategoriach ekonomicznych, że albo się opłaca, albo się nie opłaca – podkreśla właściciel tankietki.
Te wozy były w 1939 r. już kompletnie przestarzałe, szczególnie w tej wersji. Pancerz o grubości do 10 mm nie mógł stanowić dobrej osłony nawet przed pociskami przeciwpancernymi miotanymi z indywidualnej broni strzeleckiej. Co innego wersje rozwojowe, szczególnie te, które były uzbrojone w 20-milimetrowy karabin maszynowy wz. 38FK. Taką tankietką uchodzący za pierwszego polskiego asa broni pancernej podch. Edmund Roman Orlik we wrześniu 1939 zniszczył 13 niemieckich czołgów. Przewaga ilościowa III Rzeszy w broni pancernej nad naszą wynosiła 3,2:1. Przewaga jakościowa była znacznie większa.
Podcasty
Playlisty tematyczne
