- Policja w Częstochowie wyjaśnia tajemniczą śmierć mężczyzny w parku Lisiniec, poprzedzoną zgłoszeniem zaginięcia samochodu.
- W trakcie interwencji policji towarzysz dwóch mężczyzn, których zatrzymała policja, wskoczył do zbiornika wodnego "Pacyfik" i zniknął pod powierzchnią.
- Mężczyzna został wyłowiony przez strażaków, lecz mimo reanimacji nie udało się go uratować.
- Co doprowadziło do tej tragedii i jaki był związek między mężczyznami a zaginionym autem?
Częstochowa. Ciało mężczyzny w "Pacyfiku" w parku Lisiniec
Policja w Częstochowie wyjaśnia okoliczności śmierci mężczyzny w parku Lisiniec, a także szeregu zdarzeń poprzedzających tragedię. Wszystko zaczęło się od telefonu do mundurowych od 56-latka, który zgłosił, że zniknęło jego auto - wszystko działo się w późnych godzinach wieczornych. Na miejsce wysłano patrol, którego funkcjonariusze odnaleźli skodę; obok pojazdu stało dwóch mężczyzn, a jeden z nich miał przy sobie kluczyki.
- W czasie legitymowania i przepytywania obu panów okazało się, że był z nimi jeszcze jeden mężczyzna. W tym momencie mundurowi usłyszeli plusk i pobiegli nad zbiornik "Pacyfik" sprawdzić, co się stało: ok. 50 metrów od brzegu zobaczyli towarzysza ww. osobników, który nie reagował na polecenia policjantów, by wyjść z akwenu, chcąc najwyraźniej dopłynąć na drugi brzeg. Funkcjonariusze również tam pobiegli, ale w tym czasie stracili kontakt wzrokowy z uciekającym, który zniknął pod taflą wody, więc wezwali na miejsce straż pożarną - poinformowała "Super Express" Komenda Miejska Policji w Częstochowie.
Strażacy wyłowili mężczyznę i przystąpili do reanimacji, ale na pomoc było za późno. Pozostali dwaj mężczyźni zostali zatrzymani i trafili do policyjnej celi. Mundurowi wyjaśniają teraz, czy próbowali oni ukraść samochód 56-latka, czy kierowca padł może ofiarą jakiegoś głupiego żartu.