Na razie nie wiadomo, kiedy będzie można wydobyć na powierzchnie zwłoki górników. To z powodu podziemnego pożaru. Pracownicy kopalni spróbują odizolować strefę pożaru specjalnymi tamami, których budowa potrwa do niedzieli. Podczas wybuchu metanu w kopalni w Karwinie 800 metrów pod ziemią ginęło 13 górników. 12 z nich to Polacy.
Eksplozja była potężna - mówi rzecznik kopalni Ivo Czelechovsky. - Doszło do zapalenia metanu i w konsekwencji do wybuchu. Na długości 800 metrów płonął jeden z chodników. - dodaje. Do wybuchu doszło 20 grudnia o godzinie 17:16. Początkowo mówiono o jednej ofierze. Niestety, w miarę upływu czasu bilans ofiar wzrósł.
Na powierzchnię udało się wydostać jak na razie tylko jedno ciało. Pozostali górnicy zostali na dole. Akcja ratownicza musiała zostać przerwana z powodu wysokiego stężenia metanu w wyrobisku. Przewodniczący Rady OPZZ Województwa Śląskiego i ekspert górniczy Wacław Czerkawski twierdzi, iż warunki uniemożliwiają dalsze czynności na dole - Warunki są ekstremalnie niebezpieczne, wręcz uniemożliwiają akcję. Jeżeli tam jest pożar i ogromne stężenie metanu to należy zneutralizować zagrożenie, aby mogli wejść tam ratownicy.
Wstrząśnięci tragedią są mieszkańcy Śląska. Wielu z nich pracuje w górnictwie.
Górnicy postanowili przyjechać pod kopalnię, aby zapalić znicz za zmarłych na szychcie kolegów.
W związku z tragedią w czeskiej kopalni i śmiercią 12 Polaków niedziela w całym kraju będzie dniem żałoby narodowej.