Zabił księdza Grzegorza dla pieniędzy z kolędy. Tomasz J. zalał się łzami. "W sercu mam pustkę i żal"

2025-12-15 12:58

Ruszył proces w sprawie bestialskiego zabójstwa księdza Grzegorza Dymka (+58 l.) z Kłobucka. Na ławie oskarżonych zasiadł Tomasz J., który na sali sądowej zalewał się łzami i przepraszał rodzinę zamordowanego duchownego. Mężczyzna utrzymuje, że nie chciał zabić, a jedynie okraść plebanię.

  • W Sądzie Okręgowym w Częstochowie ruszył proces Tomasza J., oskarżonego o zamordowanie księdza Grzegorza Dymka. Do zbrodni doszło 13 lutego 2024 r. wieczorem na plebanii w Kłobucku.
  • Sprawca dowiedział się, że duchowny może mieć duże pieniądze z kolędy, dlatego zaplanował napad rabunkowy. Zaatakował księdza w garażu, związał go taśmą, w wyniku czego proboszcz się udusił.
  • Oskarżony nie przyznaje się do zabójstwa, twierdząc, że chciał jedynie ukraść pieniądze. W sądzie płakał, przepraszał rodzinę ofiary i tłumaczył swój czyn kłopotami finansowymi.

Zabił księdza Grzegorza dla pieniędzy. "Nie jesteśmy w stanie mu wybaczyć"

W kolejce w sklepie dowiedział się, że ksiądz Grzegorz Dymek (+58 l.) może mieć na plebanii duże pieniądze z kolędy. Od tego czasu zaczął planować napad na duchownego. Jeździł samochodem i obserwował. Tragicznego wieczora uderzył. Gdy ksiądz wjechał na parafię, wbiegł do jego garażu i zaatakował. Proboszcz się bronił, ale został powalony, skrępowany taśmą i się udusił. W sądzie ruszył proces Tomasza J. Morderca na sali płakał, przepraszał rodzinę i utrzymywał, że nie chciał zabić księdza. Chodziło tylko o pieniądze.

- Nie jesteśmy w stanie mu wybaczyć. To była potworna zbrodnia, bestialstwo, zaczajenie się, plądrowanie, kara powinna być najwyższa możliwa. Główną przyczyną tego napadu były pieniądze – mówili zgodnie bracia zamordowanego ks. Dymka, pan Andrzej i pan Przemysław, nim ruszył jego proces.

Duchowny zginął z ręki Tomasza J. 13 lutego 2024 r. wieczorem w Kłobucku na plebanii kościoła pw. NMP Fatimskiej. Wcześniej ks. Grzegorz nieopatrznie zreferował parafinom, ile zebrał datków od nich podczas kolędy. Mówił o 80 tys. zł.W sklepie, w kolejce podsłuchałem dwie kobiety, mówiły, że u księdza są duże pieniądze, że ma sejf na plebanii. I tak to chodziło mi po głowie - mówił w sądzie Tomasz J. sądzie.

Oskarżony płakał w sądzie rzewnymi łzami

Tomasz J. do zabójstwa się nie przyznał. Utrzymuje, że chciał jedynie okraść plebanię. Jednak na napad wziął z sobą foliową taśmę i trytytki. Ze łzami w oczach opowiadał jak bardzo żałuje tego co zrobił.Wbiegłem do tego garażu, jak przyjechał ksiądz. Zaczęliśmy się szarpać. Tam było ciemno. Nie chciałem go zabić. Nie wiedziałem nawet, że taśmą owijam jego głowę, a nie ręce – przekonywał.

W pewnym momencie zwrócił się do obecnych na sali rozpraw bliskich duchownego. - W życiu bym nikogo nie skrzywdził, nawet zwierzęcia, a co dopiero drugiego człowieka. Bardzo przepraszam, wiem, że te słowa nic nie znaczą. Jest mi bardzo przykro, bardzo. Cały czas myślę o samobójstwie, bo nie mogę z tym żyć. W sercu mam pustkę i żal – przekonywał Tomasz J.

Zabójca dodawał, że wpadł w kłopoty finansowe i rodzinne. Powiedział, że oszukano go na 500 tys. zł, których nie mógł odzyskać. Zapożyczył się więc u syna i brata, ale ci żądali zwrotu długu. W dodatku jego żona postanowiła się z nim rozwieść i zażądała alimentów. - Byłem pod presją. Myślałem, że ksiądz się wystraszy, da mi te pieniądze - mówił oskarżony.

Zabójca księdza przeprasza rodzinę i płacze
Sonda
Jaka powinna być kara za zabójstwo?
Super Express Google News

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki