- Był początek upalnego lipca 2017 r., kiedy przypadkowy świadek znalazł ciało Jacka Sikory, biznesmena ze Sławkowa (województwo śląskie). Mamy rok 2025, a sprawa wciąż nie ma swojego finału.
- O zabójstwo męża została oskarżona Ilona S. Sąd ją uniewinnił, ale to nie koniec! Sąd Apelacyjny w Katowicach zdecydował o powtórzeniu procesu.
- Brat ofiary mówi o "szczęśliwym dniu". Szczegóły opisujemy w materiale "Super Expressu".
Zabójstwo biznesmena ze Śląska. Brat ofiary mówi o "lekceważeniu"
- To dla mnie szczęśliwy dzień. Jestem szczerze i mile zaskoczony wnikliwością sadu, który przeanalizował wszystkie dowody w tej sprawie. Sąd pierwszej instancji zupełnie zlekceważył masę dowodów, a poza tym stworzył swoją własną wersję wydarzeń, które sąd wyższej instancji całkowicie obalił. Od samego początku podejrzewaliśmy, ze żona brata była w to zaangażowana. Doprowadziła do tej tragedii nienawiść, która tam narosła, która aż kipiała. Pod koniec ich małżeństwo właściwie nie istniało - stwierdził Ryszard Sikora, brat zamordowanego Jacka po wyroku sądu.
Ta ponura historia rozpoczęła się w maju 2017 r. Jacek S. zniknął z domu w Sławkowie. Zawiadomienie o jego zaginięciu jego żona złożyła na policji po dwóch dniach. - Wyjechał z domu samochodem do Istebnej. Mamy tam dom letniskowy - przekazała funkcjonariuszom. Poszukiwania nic nie dawały, nikt też nie żądał okupu. W lipcu pod Włocławkiem znaleziono ciało Jacka Sikory.
Zatrzymanie żony i proces
Dopiero po trzech kolejnych latach Ilona S. została zatrzymana. Usłyszała zarzut zabójstwa. Po roku prokuratorskiego śledztwa stanęła przed sądem. Nie przyznała się do winy. Opuściła areszt po wpłaceniu 1 mln zł kaucji! Proces przed sądem okręgowym trwał bardzo długo. Przeprowadzono 28 rozpraw. Przesłuchiwano świadków i analizowano inne dowody.
Zabezpieczone nagrania z kamer monitoringu, zbadane komputery i inne urządzenia Ilony, przeprowadzano eksperymenty. Opinia profilera kryminalnego wskazywała jasno, że za mordem stoi żona pana Jacka. Do zabójstwa miało dojść w domu małżonków w Sławkowie. Potem Ilona S., być może z pomocą innej osoby, której w śledztwie nie ustalono, przewiozła ciało męża do lasu pod Włocławkiem. Nie ukrywała zwłok, porzuciła je blisko przebiegającej tam drogi.
Zdaniem śledczych motywem, jaki nią kierował, miała być chęć przejęcia całego majątku tylko dla siebie. Jacek zginał krótko po tym, gdy sporządził testament. Zapisy w nim mówiły, że w razie jego śmierci wszystko przechodzi na własność Ilony i na odwrót - gdyby coś złego spotkało ją, majątek przypadał w całości Jackowi. Zapisy całkowicie pomijały ich syna Damiana. Co ciekawe, Ilona S. w swoim testamencie przekazuje wszystko właśnie synowi i wnukom.
Ilona S. ustalenia prokuratorów neguje. Twierdzi, że bardzo kochała męża. Rzeczywiście, już po jego zniknięciu wysłała nawet na jego numer telefonu sms-a „kocham cię”. Jednak bliscy ofiary mają inne zdanie. Podkreślają, że nigdy nie widzieli w jej oczach żadnego żalu po stracie Jacka, a gdy mężczyzna był jeszcze poszukiwany jako zaginiony, ona wyjechała do Anglii. Gdy okazało się, że zwłoki znalezione w województwie kujawsko-pomorskim należą do niego, nie kwapiła się, by odebrać ciało i przygotować pochówek. Ba, nawet na pogrzebie, zamiast iść w kondukcie za trumną z ciałem, wsiadła do drugiego karawanu i nim przejechała na cmentarz. Z ogromnego majątku lubiła korzystać pełnymi garściami – w ciągu roku przed zamordowaniem biznesmena miała przelać z jego konta… 3,5 mln zł.
Uniewinnienie i kolejny zwrot akcji
Poszlakowy proces zakończył się po myśli oskarżonej. Sąd ją uniewinnił. Usłyszała jedynie wyrok 2 lat więzienia za nakłanianie do składania fałszywych zeznań mężczyzny, który już po zaginięciu Jacka Sikory skuł w ich domku płytki w salonie.
Od tego werdyktu odwołał się prokurator wraz z bratem ofiary, oskarżycielem posiłkowym. I we wtorek Sąd Apelacyjny ogłosił swoją decyzję w tej sprawie. Proces ma ruszyć jeszcze raz.
- Sąd pierwszej instancji dokonał błędnej oceny dowodów. Jest ona sprzeczna z zasadami logiki i doświadczenia życiowego. W ocenie sądu odwoławczego materiał dowodowy, oceniany prawidłowo, gdyby istniała taka możliwość procesowa doprowadziłaby do wydania wyroku odmiennej treści - wyroku skazującego. Jednakże sąd wyższej instancji nie może skazać osoby uniewinnionej przez niższą instancję. Stąd konieczność przeprowadzenia ponownego rozpoznania sprawy - uzasadniał sędzia sprawozdawca Wojciech Paluch.
- Sąd pierwszej instancji zauważając szereg dowodów na sprawstwo oskarżonej jednakże założył, że łańcuch poszlak nie jest nieprzerwany, zawiera liku i przede wszystkim można sformułować alternatywną wersję wydarzeń. I tutaj mamy do czynienia z podstawowym błędem pierwszej instancji, polegającym na tym, że sąd uznał, że sam fakt istnienia wersji alternatywnej uzasadnia skorzystanie z dyspozycji art. 5 par. 2 kpk, który nakazuje rozstrzygać wątpliwości na korzyść oskarżonej. Niemniej ten przepis mówi o wątpliwościach, których nie można usunąć, a w realiach tej sprawy te alternatywne wersje zdarzeń są nielogiczne i nie są prawdopodobne w tym samym stopniu co wersja oskarżenia - dodawał sędzia.
Tak sąd uzasadnił powtórkę procesu
Uzasadniając decyzje sędzia Paluch wyliczał bezsporne fakty:
- Piątek 12 maja 2017 r. był ostatnim dniem, kiedy pokrzywdzony był widziany żywy, wykazywał aktywność, logował się na forum internetowe, z którego przez lata aktywnie korzystał, wyszedł z psem, wykonywał telefony. Krytycznego weekendu, poza tym piątkiem, pokrzywdzony nie zalogował się na forum, nie wykonał żadnego połączenia telefonicznego, nie opuszczał domu, bo wersja oskarżonej, że w niedzielę oskarżony był na cmentarzu, nie znalazła potwierdzenia w materiale dowodowym.
- Nikt go na tym cmentarzu nie widział. Pokrzywdzony nie poszedł na spacer z psami, choć wcześniej się ze znajomym na taki spacer umawiał. Sad wyższej instancji stoi na stanowisku, ze do zdarzenia doszło krytycznego weekendu, na terenie posesji w Sławkowie. Jest bardzo prawdopodobne, ze ktoś sprawcy głównemu pomagał albo było sprawców więcej. Niemniej do cokolwiek się tam stało, musiało się stać za wiedzą oskarżonej. Nic nie wskazuje na to, by był tam ktokolwiek niepowołany.
- To jest kluczowe ustalenie sadu odwoławczego. Jeśli z opinii biegłego wynika, że przyczyną śmierci było wykrwawienie, spowodowane urazami klatki piersiowej, że pokrzywdzony miał dwie rany od noża Biegły nie wykluczył, że takich obrażeń mogła dokonać kobieta. Nic nie stało na przeszkodzie, by jedna osoba te obrażenia spowodowała. Kwestia wywiezienia zwłok, to odrębna sprawa, niekoniecznie musiała w tym uczestniczyć oskarżona, a jeśli nawet, mogła mieć pomocnika.
- Wspomnę jeszcze o zakupionym paralizatorze, którego zakupu zakupu przed zdarzeniem oskarżona nie potrafi udokumentować. Profil psychologiczny oskarżonej wynikający z opinii biegłych psychiatrów i psychologów. Generalnie jest on spójny z opinii prolifera sporządzanym w procesie. A opinii psychologiczno-psychiatrycznej przed sądem pierwszej instancji nie udało się podważyć. Zebrane dowody wskazują na to, że oskarżona przynajmniej współsprawcą przestępstwa - wyliczał sędzia.
Ponowny proces ma ruszyć przed Sądem Okręgowym w Sosnowcu.