Zadał 40-latkowi trzy ciosy siekierą w głowę. Bliscy Tomasza długo czekali na sprawiedliwość

Brutalność i nonsens tej zbrodni przeraża. Tomasz Zych (+40 l.) został zaatakowany, gdy zasnął. Zabójca w napadzie nieuzasadnionej agresji zadał mu trzy ciosy siekierą w głowę. Śmiertelny okazał się już pierwszy, ale dla pewności Sławomir P. (39 l.) uderzył mężczyznę w głowę jeszcze dwa razy obuchem. W czwartek, 11 września, oprawca usłyszał prawomocny wyrok.

  • Pod Częstochową doszło do brutalnego zabójstwa, a ofiarę zakopano na posesji, gdzie odnaleziono ją dopiero po dwóch latach.
  • Sprawca Sławomir P. został skazany na 25 lat więzienia, natomiast Zbigniew S. za pomoc w ukryciu zwłok.
  • Sąd apelacyjny podtrzymał wyrok sądu I instancji, podkreślając agresywną naturę zabójcy i brak dowodów na współudział drugiego oskarżonego w morderstwie.

Poczesna. Wyrok za zabójstwo 40-letniego Tomasza

Do zabójstwa doszło w Poczesnej pod Częstochową 21 września 2021 r. W domu przy ul. Południowej biesiadowało przy alkoholu trzech mężczyzn: 40-letni Tomasz, gospodarz domu Zbigniew S. (60 l.) i jego siostrzeniec Sławomir P. 40-latek pomieszkiwał u Zbigniewa Z. od jakiegoś czasu. Z kolei Sławomir P. często przychodził do swego wujka w odwiedziny.

Tym razem impreza zmieniła się w krwawą jatkę. Gdy Tomasz i Zbigniew S. zasnęli, Sławomir P. zabrał siekierę i podszedł do wersalki, na której spał 40-latek. Wziął silny zamach i uderzył ofiarę w głowę, a później zadał dwa kolejne ciosy, ale obuchem siekiery. Lekarz medycyny sądowej stwierdził, że każdy z tych trzech ciosów był na tyle silny, iż wystarczyłby, żeby zabić Tomka.

To jednak nie był koniec makabry. Zakrwawione ciało Tomka Sławomir P. zawinął w kołdrę, a potem zbudził swego wujka Zbigniewa S., by ten pomógł mu wynieść ciało. Tomasz swój pierwszy grób znalazł z tyłu domu, na zaniedbanym ogródku. Tam został zakopany przez Sławomira P. Obaj mężczyźni zostali zatrzymani przez policję zaraz po zniknięciu ofiary, ale nie puścili pary z ust. Tomasza uznano za zaginionego. Szukała go rodzina i znajomi, szukała też policja, ale ani jego, ani też jego ciała nie znaleziono.

Dopiero po dwóch latach stało się jasne, że Tomasz Zych nie żyje. Zbigniew S. sprzedał dom, w którym doszło do masakry. Nowy właściciel Łukasz Ś. postanowił zrobić porządki na ogródku. Na miejsce przyjechała koparka. Operatorem był sam właściciel domku i posesji. Zbladł jak ściana, gdy na łyżce pojawiły się ludzkie kości. Badania genetyczne nie pozostawiły wątpliwości. To były szczątki Tomasza Zycha.

Wtedy został zatrzymany Zbigniew S., ale Sławomir P. odsiadywał wyrok za inne przestępstwo. Obaj usłyszeli zarzuty zabójstwa. Sławomir P. przyznał się do zabicia Tomka, natomiast Zbigniew S. na początku również się przyznał, ale potem temu przeczył. Było to w sierpniu 2023 r.

Prokuratura oskarżyła obu mężczyzn o dokonanie zabójstwa i ukrycie zwłok "wspólnie i w porozumieniu". Jednakże proces w sądzie pierwszej instancji - w Sądzie Okręgowym w Częstochowie - wykazał coś innego. Sławomir P. został jako jedyny uznanym za winnego zabójstwa. Usłyszał za to karę 25 lat więzienia. Co ciekawe na poczet kary nie został zaliczony okres jego tymczasowego aresztowania, bo mężczyzna w tym samym czasie odbywał już karę więzienia. Natomiast Zbigniew S. został uznanym za winnego, ale mataczenia w śledztwie i pomocnictwa w ukryciu zwłok. Sąd skazał go na 3,5 roku pozbawienia wolności. Okres tymczasowego aresztowania został tym razem wliczony w poczet kary. Wyrok zapadł w lutym br.

Od rozstrzygnięcia częstochowskiego sądu odwołała się obrona Sławomira P. i prokuratura. Adwokat zabójcy w apelacji dowodził, że kara 25 lat jest zbyt surowa. Domagał się złagodzenia. Natomiast prokuratura nie była zadowolona, że tylko P. usłyszał wyrok za zabójstwo. I apelowała, by również Zbigniewa S. skazać za zbrodnię, a co za tym idzie wymierzyć mu adekwatną do tego karę.

W czwartek, 11 września, w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach zapadł prawomocny wyrok w tej sprawie. Sąd zdecydował się jednak nie uznać żadnego z odwołań i w całości podtrzymał wyrok z wcześniejszej instancji.

- Sąd pierwszej instancji prawidłowo ocenił dowody, zrekonstruował stan faktyczny, zakwalifikował czyny i wymierzył sprawiedliwe kary - mówił w uzasadnieniu ustnym wyroku sędzia Marcin Ciepiela. - Sławomir P. znany był ze swego agresywnego zachowania, zwłaszcza pod wpływem alkoholu. O jego agresji zeznawali w sądzie wszyscy świadkowie. Inne opisy jego zachowań nie istnieją. Nawet jego brat wyprowadził się z domu, bo się bał. Stało się to po tym, jak oskarżony groził bratu trzymając siekierę. Brat wolał iść do schroniska dla bezdomnych niż przebywać ze Sławomirem P. pod jednym dachem - dodawał sędzia.

Sąd zajął się też udziałem Zbigniewa S. w zbrodni. Zdaniem sądu nie sposób przyjąć, że S. jest drugim zabójcą, co zrobił wbrew twierdzeniom Sławomira P., który próbował obarczyć go za mord, a nawet przedstawiał go jako inicjatora zabójstwa. Zbigniew S. miał wręcz zmusić Sławomira P. do wzięcia w zabójstwie udziału.

- Choć S. nadużywał alkoholu, to jednak jest osobą całkowicie spokojną. Do tego stopnia, że nie odpowiadał agresją nawet wtedy, gdy został przez Sławomira S. kilkakrotnie pobity. Zbigniew S. nie mógłby zainicjować tak brutalnego mordu. Wersja zdarzeń oparta na wyjaśnieniach Sławomira P., jakoby Zbigniew S. chciał zabić Tomasza, bo ten mu przeszkadzał nie znajduje potwierdzenia w żadnych zeznaniach świadków, tylko Sławomir P. wyjaśniał, że Zbigniew S. powiedział mu, iż trzeba pozbyć się zamordowanego, bo "nie będzie się tutaj rządzić". Innym razem Sławomir P. wskazuje, że Zbigniew S. został wcześniej uderzony przez Tomasza Zycha. To jednak jest kompletnie niewiarygodne. W tej wersji należałoby założyć, że jeden spokojny człowiek, czyli Tomasz, zaatakował drugiego spokojnego człowieka, czyli Zbigniewa S. Ten w odpowiedzi zabija go z niesłychanym okrucieństwem, a słynący z agresywnych zachowań Sławomir P. jest do tego przymuszany - argumentował sędzia Ciepiela.

25 lat pozbawienia wolności dla P. uznano za karę adekwatną.

- Należy podkreślić, że rozwój intelektualny i stan psychiczny oskarżonego został wzięty pod uwagę przez sąd pierwszej instancji, który nie zdecydował się na karę dożywocia. Sławomir P. był wcześniej karany 14 razy. Pod wpływem alkoholu wpadał w stany skrajnej niebezpieczne dla innych osób. Takiego człowieka trzeba odizolować od społeczeństwa - zakończył sędzia.

Prawomocnego rozstrzygnięcia słuchali bliscy Tomka: jego siostra Magdalena Zych (47 l.) i tata Piotr Zych (68 l.). Oboje byli na każdej rozprawie w sądzie.

- Chcieliśmy na pewno wyższej kary dla Zbigniewa S., ale taka nie zapadła. Widocznie tak musi zostać - powiedzieli po rozprawie.

Areszt za usiłowanie rozbojów z użyciem noża w Opolu
Super Express Google News

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki