Fokus TV : Brazylia: Piłka jest tu jak Religia!

2014-06-12 4:00

Nie mieli zielonych boisk, nowoczesnego sprzętu, wykwalifikowanych trenerów. Ciągle głodni, bosi, narażeni na niebezpieczeństwa. A jednak wielu z nich wydostało się z nędzy i wspięło na szczyt. Oto oni - piłkarze, którzy wychowali się w brazylijskich fawelach, czyli położonych na przedmieściach wielkich miast skrajnie biednych dzielnicach. Bo w Brazylii piłka nożna jest religią!

Nie mieli zielonych boisk, nowoczesnego sprzętu, wykwalifikowanych trenerów. Ciągle głodni, bosi, narażeni na niebezpieczeństwa. A jednak wielu z nich wydostało się z nędzy i wspięło na szczyt. Oto oni - piłkarze, którzy wychowali się w brazylijskich fawelach, czyli położonych na przedmieściach wielkich miast skrajnie biednych dzielnicach.

Jednym z graczy, którzy pochodzą z brazylijskiej faweli, jest legendarny napastnik Ronaldo, przez niektórych uważany za godnego następcę geniusza futbolu - Pelego. Ronaldo Luiz Nazario de Lima (pełne nazwisko piłkarza) przyszedł na świat w Bento Ribeiro, bardzo biednej dzielnicy Rio de Janeiro. Ciekawostką jest to, że jego rodzicom aż cztery dni zajęło zebranie 10 dolarów (ok. 30 zł), żeby zarejestrować narodziny syna w urzędzie. Z tego też powodu Ronaldo oficjalnie obchodzi urodziny 22, a nie 18 września.

Odkąd tylko zaczął chodzić, przejawiał talent do gry w piłkę. Nie grał jednak na zielonej murawie, a na ulicy i plaży, wraz z dziesiątkami równie biednych kolegów. Większość z nich zawodowymi piłkarzami jednak nie została. Niektórzy trafili do gangów, inni wstępowali do policji, a pozostali wciąż żyją w skrajnej nędzy. Ale Ronaldo taki los nie spotkał. Ocaliła go nieprzeciętna smykałka do dryblingu, wielka szybkość i nos do strzelania goli.

Ojciec sprzedał Ronaldo agentom

Młodziutki Ronaldo marzył o grze dla najpopularniejszego klubu z Rio de Janeiro - Flamengo. W klubie nawet go chciano, ale nikt nie zdecydował się na opłacanie mu dojazdów na treningi i mecze (na to nie było stać rodziców piłkarza). W rezultacie wylądował w San Cristavao, dokąd miał znacznie bliżej. Tam jego nieprzeciętny talent wypatrzyli dwaj agenci: Alexandre Martins i Reinaldo Pitta. Jako że Ronaldo był niepełnoletni, umowę w jego imieniu podpisał ojciec alkoholik. Dostał od nich 7 tys. dolarów, w zamian za które stał się na lata niemalże ich własnością. Dopiero kiedy miał 17 lat, został za 30 tys. dolarów wykupiony przez Cruzeiro Belo Horizonte. Tam jego talent dosłownie eksplodował. Niedługo później wyjechał do Europy (grał m.in. w Interze Mediolan i Realu Madryt).

Z biedy Rivaldo wypadły zęby

W reprezentacji Brazylii Ronaldo przez długie lata tworzył wystrzałowy duet z Rivaldo. Łączyły ich nie tylko nieprawdopodobne umiejętności piłkarskie, lecz także bardzo trudne dzieciństwo. Rivaldo również wychowywał się w biedzie, być może jeszcze większej niż młodszy kolega. Tylko ojciec zarabiał na wychowanie siedmioosobowej rodziny. W końcu pieniędzy zaczęło brakować, więc Rivaldo i jego rodzeństwo zaczęli głodować. Mało tego - przyszły genialny piłkarz z niedoboru podstawowych witamin stracił część zębów. Dziś może się pochwalić wprawdzie śnieżnobiałym uśmiechem, ale jest to sztuczne uzębienie. Oprócz tego z powodu niedożywienia jego kości nie rozwijały się odpowiednio. W rezultacie działacze klubu Paulista (pochodził z Jardin Paulista blisko Recife, w stanie Pernambuco) długo zastanawiali się, czy dać szansę cherlawemu chłopcu z koślawymi nogami. W końcu jednak podpisano z 16-latkiem roczny kontrakt. A on odpłacił się tym, co potrafi najlepiej: golami, asystami i genialną grą. Zaczął robić wielką karierę, w pewnym momencie uznawano go nawet za najlepszego piłkarza na świecie. Stał się gwiazdą, zarabiał kosmiczne pieniądze, ale nie zapomniał, że wychowywał się w skrajnej nędzy. Założył instytut "Rivaldo10", wspierający biedne dzieci z całego świata. Co ciekawe, w 2007 r. postawił greckiemu Olympiakosowi Pireus jeden warunek przy przedłużaniu kontraktu: przekazanie pewnej sumy na konto instytutu.

Albo będziesz piłkarzem, albo przestępcą

Ronaldo i Rivaldo to megagwiazdy, ale brazylijskich piłkarzy, którzy wychowywali się w biedzie, można spotkać również na polskim podwórku. Deleu, który ostatnio grał w Lechii Gdańsk, pochodzi z Penedo, miasta we wschodniej Brazylii w stanie Alagoas. Jak twierdzi, to jeden z najbiedniejszych i najniebezpieczniejszych regionów kraju.

- Martwiliśmy się o bezpieczeństwo, w naszym regionie jest bowiem najwięcej morderstw w kraju. To jest tak: albo zostaniesz piłkarzem, albo przestępcą. Dla każdego znajduje się miejsce. Jeden kradnie, drugi zabija, trzeci handluje narkotykami. Kokaina, marihuana. Miałem takiego bardzo dobrego kolegę, który niestety został gangsterem. Kilka lat temu został zastrzelony przez inny gang - opowiada Deleu, który wyznaje, że regularnie wysyła rodzinie pieniądze do Brazylii. - Bez nich mogliby nie przetrwać - dodaje poruszony.

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail

Zobacz też: Fokus TV: I ty możesz zostać kosmicznym podróżnikiem!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki