Z życia koni

2008-10-24 4:00

To, że konie uwielbiają dzikie harce, wiedzą wszyscy! Ale do tej pory nikt nie miał okazji, by podziwiać końskie zaloty z psem i niesforną klacz, która dla drzewa dosłownie straciła głowę. Oto niepowtarzalna okazja...

Tym koniom bez wątpienia puściły wodze fantazji. Już pół świata zastanawia się, co podkusiło klacz Gracie z Pullman w zachodniej Wirginii, żeby wsadzić swój łeb w pień drzewa. Hipotez powstało przynajmniej kilka. Jedna z nich mówi, że w okazałej dziupli łakoma Gracie szukała jakiegoś smakołyku. Jedno jest pewne - wybryk zakończył się dla niej dość nieprzyjemnie. Jej właściciel musiał bowiem obciąć drzewo, inaczej Gracie już nigdy nie odzyskałaby wolności. Podczas ścinania pan Harschbarger nieumyślnie ranił Gracie piłą. Na szczęście po kilku dniach zadrapania się zagoiły.

Znacznie lepiej zakończyła się zabawa Asti, 12-letniej klaczy z Niemiec. Półkrwista Asti przez dobrych kilkanaście minut starała się dorwać Freya, zaprzyjaźnionego owczarka belgijskiego. Niezwykle temperamentna klacz kilka razy była dosłownie o krok od odgryzienia psiakowi znacznej części ogona. Na szczęście ten nie dawał za wygraną, pędząc niczym błyskawica uciekł przed klaczą i tym razem obyło się bez rozlewu krwi.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki