Bogusław W., idąc w towarzystwie policjantów do inowrocławskiej prokuratury, był skuty kajdankami zarówno na rękach, jak i nogach. W prokuraturze usłyszał zarzut zabójstwa. Za swój czyn grozi mu dożywocie.
Janikowo to niewielkie, 10-tysięczne miasteczko w województwie kujawsko-pomorskim. Nikt nie pamięta, aby w tym miejscu wydarzyły się tak dramatyczne zdarzenia – nikt nie przypomina sobie zabójstwa w tym mieście. Do tragedii doszło w ostatnią sobotę, 8 listopada w niepozornym bloku przy ulicy Głównej, gdzie mieszka 91-letnia kobieta. Tego dnia odwiedzała ją córka, aby spędzić weekend razem i opiekować się mamą.
Grażyna F. mieszkała przy ulicy Dworcowej. Kilka lat temu poznała Bogusława W. przez portal społecznościowy. Mężczyzna nie pracował, nie miał stałego miejsca zamieszkania, a kontakt z kobietą nawiązał, gdy potrzebował wsparcia.
– Pani Grażyna miała wysoką emeryturę, dlatego mogła mu kupić samochód i fundować wycieczki zagraniczne. On nie pracował, nie miał gdzie mieszkać. Ona przyjęła go pod własny dach – tłumaczą sąsiedzi.
Kobieta w końcu postanowiła zakończyć związek. Po kłótni z Bogusławem W. kazała mu się wyprowadzić. W ostatnią sobotę mężczyzna śledził ją, wiedział, dokąd idzie, i około godziny 14 wszedł do mieszkania swojej konkubiny. Tam dokonał prawdziwej rzezi – zadawał jej ciosy nożem w plecy i kilkanaście razy w klatkę piersiową.
Po ataku poszedł pić. Na miejsce zbrodni wrócił około godziny 17. Stróże prawa byli już wtedy w mieszkaniu matki zamordowanej, powiadomieni przez opiekunkę starszej pani.
Wszyscy, którzy znali Grażynę F., podkreślają, że nie miała szczęścia w życiu.
– Pani Grażyna straciła męża, a 10 lat temu jej syn Piotr miał wypadek. Po nim leżał w łóżku, nie mówił. Ona robiła wszystko przy nim. Teraz, na stare lata, potrzebowała miłości – mówią znajomi, wspominając jej związek z młodszym od niej o prawie 10 lat Bogusławem W. – Życie straciła za swoje dobre serce.