To historia, która mrozi krew w żyłach. Lubomir L., dziś 45-letni recydywista, niedługo po opuszczeniu więzienia po raz kolejny stanął na granicy tragedii. Jak ustaliły "Nowości Toruńskie", mężczyzna zaledwie kilka miesięcy wcześniej zakończył odsiadywanie dziesięcioletniego wyroku za zabicie własnej ciotki i jej krowy. W marcu 2024 roku został zatrzymany na dworcu Warszawa Gdańska – z mieczem przypominającym samurajską broń, nożem i koktajlami z benzyną.
"Nowości Toruńskie" powołują się na ustalenia ustaleń prokuratury o tym, że Lubomir L. planował zabić mężczyznę z Warszawy, który – jak usłyszał od swojej znajomej – miał ją skrzywdzić. Znajomość ta zaczęła się w toruńskim ośrodku „Mateusz”, prowadzonym przez stowarzyszenie pomagające byłym więźniom i osobom uzależnionym.
– Opowiedziała Lubomirowi L. o krzywdzie, którą wyrządził jej mężczyzna z Warszawy. Lubomir L. postanowił wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę. To był motyw, który nim kierował – relacjonował prokurator Marcin Licznerski z Prokuratury Rejonowej Toruń Centrum Zachód.
Toruńscy policjanci otrzymali informację o jego planach w ostatniej chwili. Jak podają "Nowości Toruńskie", błyskawicznie nawiązali współpracę z Komendą Stołeczną Policji. Wspólna akcja doprowadziła do zatrzymania mężczyzny, zanim zdążył zrealizować swój plan.
Sąd Okręgowy w Toruniu uznał go za winnego przygotowywania zabójstwa i wymierzył mu karę pięciu lat bezwzględnego więzienia. Prokuratura zapowiedziała apelację, domagając się wyższej kary – 12 lat pozbawienia wolności. Obrończyni, adwokat Marta Sztachelska, wnioskuje o uniewinnienie.
To nie pierwszy raz, kiedy Lubomir L. stanął po ciemnej stronie prawa. W styczniu 2012 roku w Łychowie Szlacheckim pod Kraśnikiem brutalnie zamordował swoją 88-letnią ciotkę Czesławę D. i zabił jej krowę. Jak ustaliła wówczas prokuratura, najpierw zadał zwierzęciu dwa ciosy nożem w żuchwę, a potem zaatakował kobietę, która próbowała interweniować. Ranna staruszka zdołała jeszcze dojść do sąsiadów i powiedzieć, że ktoś ją zaatakował od tyłu, ciągnąc za włosy. Po kilku godzinach zmarła w szpitalu.
Lubomir uciekł z miejsca zbrodni, ale został schwytany przez mieszkańców sąsiedniej wsi. Początkowo przyznał się jedynie do zabicia krowy, tłumacząc, że „był głodny”. Śledztwo w sprawie zabójstwa jego ciotki zostało na pewien czas umorzone z powodu braku dowodów. Dopiero po latach sprawę przejęli policjanci z lubelskiego Archiwum X, którzy dzięki nowym technikom śledczym doprowadzili do jego skazania.
Po odsiedzeniu kary mężczyzna trafił do Torunia, gdzie próbował zacząć nowe życie. Jednak jego przeszłość szybko dała o sobie znać...