Śmierć, która przyszła za wcześnie...
Choć naprawdę trudno w to uwierzyć, rodziny Sebastiana Furtaka nikt nie poinformował o śmierci dziennikarza. Jak podaje Gazeta Wyborcza, bliscy dowiedzieli się o tym dopiero po zgłoszeniu zaginięcia. O tragedii miały nie wiedzieć również ambasada i konsulat RP w Chinach.
Sebastian Furtak pracował w roli dziennikarza m.in. w TVP Info czy Superstacji. Działał również w biurze prasowym Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Współpracował też z radiem TOK FM. W Azji przebywał już od dłuższego czasu. Niestety, ten wyjazd był jego ostatnim. Miał zaledwie 39 lat.
"Ostatnia podróż Sebka"
Bliscy Sebastiana Furtaka zorganizowali zbiórkę na portalu pomagam.pl, by móc sfinansować transport prochów do Polski. - Nasz syn, mąż, brat, przyjaciel był cudowną osobą. Żył z pasją. Miał ogromne poczucie humoru. Wszędobylski i ciekawski. Nie znamy drugiej osoby o tak otwartym umyśle. W jego towarzystwie zapominaliśmy o wszystkich troskach, a jego uśmiech rozjaśniał nam dzień. Tak trudno się nam pogodzić się z ogromną tragedią, jaka nas spotkała. Ból po stracie Sebka dotknął nie tylko nas, ale każdego kto go znał - pisze rodzina zmarłego dziennikarza.
- Zbieramy na ostatnią podróż Sebastiana do domu. Do Gdańska. Według wstępnych wyliczeń, transport i kremacja prochów wynosi 27 tysięcy złotych, nie wliczając dodatkowych kosztów. Będziemy wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą pomoc. Tylko dzięki Waszemu wsparciu będzie możliwy powrót Sebastiana do domu - czytamy w opisie zbiórki.
Pomóc można za pośrednictwem strony internetowej.