W trakcie upałów była zbawieniem. "Gruźliczanka" to symbol PRL-u

2025-07-13 3:20

Dziś w sklepach półki uginają się od najróżniejszych napojów – gazowanych, niegazowanych, izotonicznych, smakowych, z kofeiną, bez cukru czy z aloesem. Wystarczy sięgnąć ręką, by wybrać, na co mamy ochotę. Były jednak czasy, gdy wybór był niemal zerowy, a jedynym ratunkiem na letnie upały była "gruźliczanka". Jej smak bardzo dobrze pamiętają nasi dziadkowie i rodzice.

Super Express Google News

Polska Rzeczpospolita Ludowa, czyli PRL, to okres w historii naszego kraju, który dla wielu dziś kojarzy się z szarością, kolejkami, kartkami na cukier i powszechnym niedoborem niemal wszystkiego. Mimo to dla wielu Polaków był to czas dzieciństwa, młodości i specyficznego klimatu, w którym codzienność toczyła się według własnych, często absurdalnych reguł. Choć brakowało nowoczesnych technologii i bogato zaopatrzonych sklepów, ludzie potrafili radzić sobie w każdych warunkach – także w czasie letnich upałów. Wówczas zbawieniem stawała się kultowa "gruźliczanka". Co jednak konkretnie kryje się za tak enigmatycznym słowem?

"Gruźliczanka", czyli zbawienie podczas PRL-owskich upałów

W czasach PRL-u, gdy temperatury w okresie wakacyjnym wzrastały, ludzie uciekali od gorąca pod parasolki przy ulicznych saturatorach. To właśnie tam można było napić się orzeźwiającej wody sodowej, która nazywana była przez wielu "gruźliczanką" prosto z kranu. Dlaczego?

Okazuje się, że owa woda nalewana była do małych szklanek, opłukiwanych jedynie wodą przez sprzedawcę, co wywoływało obrzydzenie i żarty o chorobach, choć żadnych epidemiologicznych zagrożeń nigdy nie odnotowano. Dziś we wszelkich punktach gastronomicznych naczynia są starannie myte i wyparzane, dekady temu takie zasady jednak nie obowiązywały.

Dalsza część artykułu znajduje się pod galerią.

Woda sodowa w PRL-u, czyli "gruźliczanka" na ulicach [ZDJĘCIA]

Saturatory w czasie PRL-u

Saturatory w PRL-u były czymś zupełnie normalnym. Wówczas nie było tak dobrze rozwiniętej technologii, więc pójście do sklepu i zakup zimnego napoju z lodówki nie był możliwy. Możliwe było jednak pójście do sprzedawcy pod parasolem, który w przenośnej maszynie  za pomocą dwutlenku węgla nasycał wodę gazem, tworząc orzeźwiający napój idealny na upały.

Co ciekawe, woda sodowa cieszyła się ogromną popularnością i czasami była sprzedawana np. z dodatkiem cytryny lub soku. Niestety na taki rarytas mogli pozwolić sobie tylko nieliczni, bowiem był nieco droższy. Na ogół napój kosztował bowiem 30 groszy, później 50 groszy, a dodatek soku - najczęściej malinowego, rzadziej cytrynowego, wiśniowego czy porzeczkowego - podnosił cenę do 1 zł lub 1,50 zł.

Złoto z czasów PRL. Te monety PRL mogą być warte fortunę

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki