Szukają mordercy Olusia

Zamknięte lasy, żołnierze na ulicach, policjanci z długą bronią. Tak wygląda największa obława w Polsce

2023-10-25 15:23

Żołnierze z długą bronią, śmigłowiec, drony, blisko 1000 policjantów - tak wygląda jedna z największych, jak nie największa obława w historii Polski. Policja wie, że ścigany Grzegorz Borys (44 l.) jest niebezpieczny i zdesperowany. Nie ma nic do stracenia. Poszukiwany może ukrywać się w parku krajobrazowym koło Trójmiasta. To tysiące hektarów lasu. Teren jest pagórkowaty, tak jak w Bieszczadach. Podejrzany przez kilka lat ćwiczył sztukę przetrwania. Do roli ściganego przygotował się doskonale.

Spektakularna obława na Grzegorza Borysa. To podejrzany o morderstwo w Gdyni

W piątek rano (20 października 2023 r.) Grzegorz Borys miał zabić swojego synka Olka (+6 l). Potem założył plecak na plecy i wybiegł z domu. Było kilka minut po godzinie siódmej rano. Do lasu na rogatkach Gdyni miał około 600 metrów. Na monitoringu widać, jak biegnie w stronę Źródła Marii. Policjanci i żandarmeria wojskowa do tego nagrania dotrą około godziny 11. To tam przy źródełku rozpoczną poszukiwania. Najpierw do lasu wejdą funkcjonariusze Żandarmerii Wojskowej. Ci są w pełnym rynsztunku. W rękach ściskają długą broń. Wyglądają, jakby byli na wojnie. Jakby ścigali groźnych terrorystów. Potem żandarmom zaczną pomagać policjanci. Ci mają tropiące psy. Te doprowadzą ich do zbiorniku wodnego w lesie. Nurkowie którzy wejdą do wody nic w niej nie znajdą.

Czytaj więcej o sprawie: Grzegorz Borys może ukrywać się bardzo długo. Policjant ujawnia: "Jest nie do namierzenia"

Ci, którzy ścigają mordercę wiedzą już, że wszedł do wody, by zgubić trop. Najpierw z województwa pomorskiego, a potem z sąsiadujących województw, do Gdyni docierają kolejni policjanci. Po kilku godzinach, już w sobotę rano jest ich 1000. Od tamtego momentu na obrzeżach Gdyni non stop słychać wycie policyjnych radiowozów. Po niebie latają śmigłowce i drony z kamerami termowizyjnymi. Policjanci dosłownie są na każdej leśnej dróżce. Do swojej dyspozycji mają quady. Raz wieje, raz pada, raz świeci słonce. Policjantom nie przeszkadzają warunki atmosferyczne. Obława wciąż trwa.

Zakaz wchodzenia do lasów. Policja ma ważny apel ws. morderstwa w Gdyni

W poszukiwaniach przeszkadzają normalni ludzie. Dlatego wszyscy z Trójmiasta otrzymują esemesa z prośbą o niewchodzenie do lasu. Policja chce, aby w lesie był tylko ten, którego ona ściga. Pomorski Park Krajobrazowy to miejsce wypoczynków mieszkańców Trójmiasta. Po wyznaczonych trasach spacerują starsi i młodsi. We wtorek, 24.10, policjanci ze śmigłowca zauważają w lesie człowieka, który na ich widok zaczyna uciekać. Prawdopodobnie jest to Grzegorz Borys. Po tym zdarzeniu policja występuje z apelem.

- Policjanci, którzy poszukują Grzegorza Borysa proszą, aby przez najbliższe godziny nie wchodzić do lasu między Chwarznem a Karwinami. Policjanci prowadzą w tym miejscu szeroko zakrojone działania poszukiwawcze. W związku z tym, by nie zacierać śladów i nie przeszkadzać funkcjonariuszom w akcji, kierujemy do Państwa oficjalną prośbę, aby nie wchodzić do lasu na tym odcinku - przekazują stróże prawa.

Policja ściga Grzegorz Borysa. To zawodowy żołnierz, lat 44. Marynarz. W porcie wojennym w Gdyni pracował jako kierowca. Niczym się nie wyróżniał. Cichy, spokojny, nie rzucający się w oczy. Borys razem z żoną i 6-letnim synkiem Olkiem mieszkał na parterze domu przy ulicy Górniczej w Gdyni. To tam doszło do zbrodni. Ciało chłopca znalazła jego mama. Zawiadomiła policję o godzinie 10.14 wskazując, że sprawcą może być ojciec dziecka.

Przyczyną śmierci była rozległa rana cięta na szyi sześciolatka. Od tego czasu trwają poszukiwania Grzegorza Borysa. Ten w domu zostawił list dla policjantów. Śledczy szybko ustalają, że od kilku lat podejrzany o zabójstwo syna często chodzi do pobliskiego lasu. Tam potrafi przeżyć w nim nawet tydzień. Buduje w nim szałasy i ziemianki.

Przed blokiem przy ulicy Górniczej w Gdyni non stop stoi oznakowany samochód Żandarmerii Wojskowej. Żona mężczyzny została wywieziona z mieszkania i ukryta. Nie wiadomo, kiedy odbędzie się pogrzeb chłopca. Policjanci apelują do wszystkich, którzy spotkają na swojej drodze Grzegorza Borysa, aby ci nie próbowali go zatrzymywać na własną rękę. Funkcjonariusze apelują do wszystkich, którzy wysyłają maile w tej sprawie o zostawianie numeru telefonu do kontaktu. Tymczasem opinia specjalistów nie jest optymistyczna.

- Może ukrywać się bardzo długo. Bez wody człowiek przetrwa trzy dni. Bez jedzenia trzy tygodnie. W naszym klimacie z wodą nie ma problemu. A w lesie łatwo można pozyskać jedzenie - mówi nam Dariusz Liss (52 l.) były policjant, który teraz zajmuje się organizacją obozów przetrwania.

- Jeżeli ten człowiek pozbył się urządzeń elektronicznych, to jest praktycznie nie do namierzenia. Zapewne wie, jak osłonić się przed termowizją. Prawdopodobnie w lesie ma przygotowane szałasy lub ziemianki. Jeśli ma wiedzę, jak rozpalić ognisko i być niezauważony, to będzie z tego korzystał. Dla niego zagrożeniem są postronne osoby. Ponieważ, kiedy go zauważą, na pewno poinformują służby. Dlatego może być niebezpieczny i stanowić dla nich zagrożenie. On uciekł do lasu, bo uważa, że jest w nim bezpieczny. Większość osób tak nie pomyśli - tłumaczy Dariusz Liss.

Ci, którzy ścigają Borysa w lesie znajdują ziemianki i szałasy. Nie wiedzą, w których mógł ukrywać się ścigany. Liczą na to, że go dopadną szybciej niż później. Do sprawy będziemy wracać w kolejnych materiałach.

Obława na ojca zamordowanego Olusia. Szukają go z lądu i z powietrza

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki