Potworne

24-latek wbił się w tył autobusu i zmarł. Wstrząsająca relacja z miejsca. Mowa o wielkiej prędkości

2023-09-06 10:23

Dramat, który rozegrał się rankiem 6 września w Al. Jerozolimskich, mrozi krew w żyłach. Kierujący osobową hondą z impetem wjechał w tył stojącego na przystanku autobusu miejskiego. Siła uderzenia była tak silna, że po wypadku samochód wyglądał jak zgnieciona puszka po napoju. Czy przyczyną tragedii mogła być nadmierna prędkość?

Warszawa, Aleje Jerozolimskie. Samochód osobowy wbił się w tył autobusu miejskiego

O tragicznym wypadku w Al. Jerozolimskich już pisaliśmy. Jak przekazała nam Edyta Adamus z Komendy Stołecznej Policji, informacja o zdarzeniu wpłynęła do służb kilka minut po godz. 6. - Kierujący hondą 24-latek, jadąc od Pruszkowa, z nieznanych na tę chwilę przyczyn stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w tył stojącego na przystanku autobusu linii 517 - poinformowała policjantka.

W wypadku ranne zostały trzy osoby - kierowca hondy oraz dwoje pasażerów autobusu. Zostali oni przetransportowani do szpitala. Niestety, lekarze przegrali walkę o życie młodego kierowcy. 24-latek zmarł.

Zabiła go prędkość?

Na miejscu tragicznego wypadku policjanci pracują pod nadzorem prokuratora. Badanie zawartości alkoholu w organizmie wykazało, że kierowca autobusu był trzeźwy. Nie mamy informacji, na temat stanu trzeźwości zmarłego kierowcy.

Widok roztrzaskanej hondy mrozi krew w żyłach. Pojazd po uderzeniu w miejski autobus wygląda koszmarnie. Przypomina bardziej zgniecioną puszkę niż samochód osobowy. Siła uderzenia musiała być ogromna, skoro wywołała tak wielkie szkody. Jak podaje TVN Warszawa, z rozmów policjantów na miejscu wypadku wynika, że prędkość, z którą poruszał się kierowca hondy, musiała wynosić dużo ponad 100 kilometrów na godzinę.

Czy to oznacza, że 24-latek jest kolejną ofiarą nadmiernej prędkości na drodze? Czy wystarczyło zdjąć nogę z gazu, by móc dalej żyć? Odpowiedzi na te pytania przyniesie dopiero wynik policyjnego śledztwa.

Prędkość zabija

Mimo licznych kampanii informacyjnych, srogich mandatów i wyrastających jak grzyby po deszczu fotoradarów, wciąż istnieje ogromne grono kierowców, którzy z pełną świadomością lekceważą ograniczenia prędkości. W pamięci wciąż pozostają wspomnienia wypadków, w których przez nadmierną prędkość śmierć przyszła za wcześnie.

Wystarczy przypomnieć wypadek na ul. Sokratesa, gdzie 33-letni mężczyzna zginął pod kołami rozpędzonego bmw. W pamięci pozostaje też obraz białego porsche pędzącego Marszałkowską, które zmiotło z ulicy pieszego, a także zdjęcia roztrzaskanego na drzewie audi, którym podróżowało 21-letnie rodzeństwo. A prawdopodobnie wystarczyło jedynie jechać wolniej, by ofiary tych potwornych wypadków mogły żyć. 

Tragedia w Al. Jerozolimskich. Nie żyje 24-latek. Jego auto złożyło się jak harmonijka
Sonda
Czy miałeś/-aś kiedyś groźny wypadek?
Listen on Spreaker.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki