- Właścicielka mieszkania na 10 piętrze zakręciła dopływ wody i ogrzewania. Zostawiła uchylone okna i wyjechała. Mróz zrobił swoje, rozsadził rury i woda zaczęła spływać po stropach i elewacji budynku. Koszmar. U nas w mieszkaniu w pewnym momencie wody było po kostki - mówi jeden z mieszkańców. Inna z lokatorek dodaje, że przez całą noc wynosili zalane dywany i meble. - Pochowaliśmy wszystko, co było suche i wynosiliśmy na klatkę, żeby i tego nie zalało - mówi kobieta. W sumie zalało kilkanaście mieszkań. Wielu właścicieli wyjechało, więc nawet jeszcze nie wiedzą, że w środku zastaną... lodowisko, bo w jednym z pionów wyłączono ogrzewanie. W nocy z wtorku na środę na miejscu bardzo szybko pojawili się administrator i ekipa techniczna. Musieli wejść do mieszkania, żeby znaleźć miejsce awarii i zapobiec dalszemu spływaniu wody. Lokal został zaplombowany. I czekał na lokatorkę, która zjawiła się w środę po południu. Na razie wszyscy mieszkańcy skupili się na osuszaniu mieszkań - nie tylko podłóg, ale też sufitów i ścian. Na korytarzach czuć stęchliznę. Stropy są przesiąknięte od 10 piętra w dół. Lokatorów czeka generalny remont. - Poszkodowane osoby w celu pokrycia szkód wskutek zalania mieszkań powinny zgłosić się do właściciela mieszkania bądź wynajmującego. Jeśli mieszkanie było ubezpieczone, to poszkodowani zostaną przekierowani do ubezpieczyciela - mówi radca prawny Daniel Motyczko z kancelarii DM Legal.
Zobacz: Ratusz obiecuje: Podwyżki wody nie będzie
Polecamy: Fałszywy policjant wyłudził 600 tys. zł
Najlepsze wideo: tv.se.pl