Do tragedii doszło przy ul. Kąty Grodziskie, pod blokiem, gdzie trwały prace remontowe na dachu. Oskarżony Grzegorz W. zeznaje, że od rana wraz z kolegą demontował stary kocioł i montował nowy. Po godzinach pracy, zmęczeni i w pośpiechu, postanowili zrzucić ciężkie elementy na teren, który, jak twierdzi, był „nieużytkiem”.
„Rzuciłem i wtedy zobaczyłem człowieka” – dramatyczne zeznania oskarżonego
− Wychylałem się pięć lub sześć razy. Ścieżka była pusta. Podniosłem ostatni element, oparłem o druty piorunochronu i rzuciłem. Kiedy leciał, zobaczyłem człowieka. Uderzyło go w głowę − wyczytywał zeznania oskarżonego sąd, które Grzegorz W. złożył tuż po tragedii.
18-letni Dymytro wracał wtedy z zakupami do mieszkania, dzieliło go zaledwie kilkadziesiąt metrów od wejścia, gdy 30-kilogramowy kocioł spadł na jego głowę. − Chciałem zadzwonić po pomoc, ale nie mogłem znaleźć telefonu. Pobiegłem do kolegi i krzyczałem: „Dzwoń, bo zabiłem człowieka!” − czytał dalej asesor Marek Janora.
Gdy głos zabrała Tetiana Gunder, ciocia Dymytra, na sali panowała absolutna cisza. Chłopak mieszkał u niej, pracował i chciał kontynuować studia w Warszawie.
− Nie chciał obciążać rodziców. Przepracował tylko tydzień. O wypadku dowiedziałam się z osiedlowej grupy − mówiła, walcząc ze łzami. W szpitalu czuwała całą noc. Lekarze wykonali skomplikowaną operację. − Po kilku dniach obudzili go ze śpiączki. Poznawał nasze głosy, nawet machał. A potem zmarł. Mama do dziś nie funkcjonuje. Tata codziennie wchodzi do jego pokoju i rozmawia z nim − kontynuowała.
Zmiana kwalifikacji czynu i grożąca kara
Początkowo robotnik usłyszał zarzuty narażenia życia, ale po sekcji zwłok prokuratura zmieniła kwalifikację na art. 155 k.k., czyli nieumyślne spowodowanie śmierci. Grozi mu do 5 lat więzienia.
Robotnik przyznał się do winy. Tuż po dramacie miał zakaz opuszczania kraju, zakaz pracy na wysokościach i obowiązkowy dozór policji. − Wiem, że żadne słowa tego nie zmienią, nie ukoją bólu, ale proszę mi wierzyć, moje życie też się diametralnie zmieniło tego dnia. Już nic nie jest takie samo jak było. Każdego dnia myślę o tym wydarzeniu, każdej nocy i każdego poranka, i proszę rodzinę o wybaczenie, jeśli to jest możliwe − powiedział oskarżony.