Ferma grozy w Mrozach! Zdechłe kurczaki i wylęgarnia lisów. Mieszkańcy przerażeni

i

Autor: ARCH PRYW

Ferma grozy w Mrozach! Lisy karmione padłym ptactwem. Wszędzie krew i smród na całą okolicę

2021-04-21 6:50

Kilkadziesiąt zdechłych kur, zamkniętych w ciasnych klatkach, stosy cuchnącego gnoju na posesji, zaniedbane psy trzymane na krótkich łańcuchach oraz hodowla lisów. Oto ferma grozy w Mrozach pod Mińskiem Mazowieckim. Mieszkańcy mają tam dość okropnego fetoru i uciążliwego sąsiada. Powiadomili inspektorów od obrony praw zwierząt. Podzielili się potwornymi ustaleniami...

Jan S. od czterech lat prowadzi gospodarstwo przy ul. Mickiewicza w Mrozach. Ferma otoczona jest betonowym murem, by nikt nie mógł tam wejść. Bramy na posesję pilnują psy na krótkich łańcuchach, zaniedbane i brudne. Wewnątrz gospodarstwa tuż przy wejściu leży hałda gnoju, którego swąd czuć z daleka. Ale smród powodują nie tylko odchody. Inspektorzy ustalili, że w pomieszczeniach dla kur leży mnóstwo martwych ptaków. Padlina zalega na grzędach. Jan S. najprawdopodobniej dokarmia nimi lisy, które również hoduje.

Mieszkańcy skarżą się: – Tak jest od lat. Śmierdziało i śmierdzi, chwilami tak, że wytrzymać się nie da. Mieli coś z tym zrobić i nic nie zrobili – rozkładają ręce.

Sprawą zainteresowali się obrońcy praw zwierząt. – Mieszkańcy zaalarmowali nas, że w klatkach trzymanych jest kilkadziesiąt martwych kurczaków. Padlina leżała na powietrzu przez kilka dni i zaczęło to wszystko gnić – informuje nas Bogna Wiltowska ze stowarzyszenia Otwarte Klatki. Problemy z fermą Jana S. były już wcześniej.

W 2018 r. burmistrz Mrozów zapowiadał jej likwidację, ale nadal funkcjonuje. – Przykro nam, że bagatelizuje się zgłoszenia od mieszkańców w sprawie tak poważnej jak zagrożenie epidemiologiczne – dodaje Wiltowska.

Wybraliśmy się do Jana S. z pytaniami o padlinę na posesji. – Nie mam żadnych zdechłych kurczaków. Prowadzę wylęgarnię lisów. Wszystko pokażę, ale proszę przyjechać za miesiąc – oświadcza gospodarz. Reporterów „Super Expressu” wpuścić nie chciał. Wczoraj za to musiał wpuścić kontrolę Powiatowego Inspektora Weterynarii. – Pan Jan S. jest nam dobrze znany. Już kilka razy jego posesja była przez nas kontrolowana. Wystawione zostały mu też upomnienia w sprawie złego przetrzymywania padliny. Podczas wtorkowej kontroli nie było zdechłych kur. A gospodarz ma pozwolenie na dokarmianie lisów padliną – informuje Ksymena Żelazna, powiatowy lekarz weterynarii.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki