Koledzy Łukasza Żaka wychodzą na wolność. Muszą spełnić jeden warunek
W czwartek (9 października) sędzia Maciej Mitera słuchał zeznań kolejnych świadków. Pierwsza zeznawała Natalia J., która była na miejscu tragedii chwilę po tym, jak biały arteon kierowany przez Łukasza Żaka wbił się w osobowego forda. – Staliśmy ze znajomymi autem na skrzyżowaniu i w pewnym momencie mignął obok nas biały arteon, kierowca przejechał na czerwonym świetle – zeznała 23-latka. Chwilę później jadąc Trasą Łazienkowską, natknęli się na wypadek.
Zatrzymali się i pobiegli, żeby pomoc rannym. Świadek zaopiekowała się Maciejem O., który siedział oparty o barierki. Zeznała, że zanim przyjechało pogotowie i zajęli się nim ratownicy mężczyzna podał jej trzy różne wersje zdarzeń. W pewnym momencie stracił przytomność. Później O. poprosił żeby wyciągnąć jego telefon z białego arteona. Gdy go dostał, zaczął robić zdjęcia. Obrona twierdzi, że poważnie ucierpiał w wypadku i powinien być traktowany jako poszkodowany. Więcej o zarzutach i samym wypadku pisaliśmy TUTAJ.
W tym czasie koledzy Natalii J., Sebastian i Mateusz, chcieli pomóc leżącej na asfalcie Pauline K., która jechała z Żakiem. – Strasznie krwawiła. Leżała w pozycji bocznej. Dwóch chłopaków powiedziało, żeby do niej nie podchodzić. Znajomi powiedzieli, że jest ranna i muszą to zrobić. Usłyszeli kilka razy „zostawcie ją w spokoju”. Padły przekleństwa – mówiła o Macieju N. i Damianie J.
Obrona twierdzi, że ich klienci robili to z troski o poszkodowaną. – Słowa te miały na celu powstrzymanie się od zmieniania pozycji pokrzywdzonej, aby zmniejszyć ryzyko uszkodzenia kręgosłupa. Istniało podejrzenie, że dojdzie do przerwania rdzenia kręgowego – tłumaczył ich zachowanie obrońca. Jednak J. była przekonana, że było inaczej. – Rozmawialiśmy o tym później, to wyglądało, jakby chcieli ją wrobić w wypadek – mówiła. Zeznała też, że oskarżeni zamieniali się ubraniami. Po niej zeznawał jeszcze mężczyzna, który wyciągnął ranną Paulinę z auta oraz policjant, który został wezwany do pilnowania Macieja O.
Na koniec sędzia zaskoczył wszystkich. Przychylił się do wniosku obrońców o uchylenie tymczasowego aresztu. Mikołaj N. (23 l.), Damian J. (28 l.), Maciej O. (28 l.) oraz Kacper K. (24 l.) muszą w ciągu tygodnia wpłacić kaucję w wysokości 75 tys. zł. Będą musieli dwa razy w tygodniu stawiać się na komendzie policji. Nie mogą też wyjeżdżać z Warszawy ani kontaktować się ze świadkami. – Jutro wpłacę całą kwotę i mój syn wreszcie wyjdzie na wolność – powiedział nam ojciec Mikołaja N. Damian J. prosił sędziego o obniżenie kwoty, bo jest dla niego nieosiągalna. Sąd był jednak nieugięty. Łukasz Żak nie dostał takiej szansy i pozostanie w areszcie przez kolejne trzy miesiące.