Komornicy na Modlińskiej. Nerwowe starcie przy hali na Białołęce. Ostry konflikt kupców z zarządcą hali
Pod centrum handlowe przyjechało w środę (14 maja) kilkanaście wozów policyjnych. Zjechało też trzech komorników – dwóch od kupców i jeden od zarządcy. Konflikt między grupą przedsiębiorców z Modlińskiej a zarządcą hali rozgrywa się od początku roku na oczach mediów. Obie strony prezentują jednak całkowicie rozbieżne punkty widzenia i odmienne interpretacje faktów. A urzędy nie pomagają – wydają rozbieżne decyzje.
Zarządca hali twierdzi, że został zmuszony do zamknięcia obiektu po decyzjach PINB i WINB oraz po zastrzeżeniach Straży Pożarnej, a przedsiębiorcy wymachują korzystnymi dla nich decyzjami sądu, który potwierdza, że zarządca ma umożliwić handel w boksach w ramach „zabezpieczenia pozwu”, bo to ich mienie. Na razie wydał takich decyzji trzy (na ponad stu przedsiębiorców, którzy handlowali na Modlińskiej od czerwca ubiegłego roku). Tylko jedna na razie ma klauzulę wykonalności.
Na tej podstawie przed halą stawił się komornik, który domagał się udostępnienia boksu. Przedsiębiorca z komornikiem zażyczył sobie „osób towarzyszących egzekucji”, więc do hali – po raz pierwszy od tygodnia, zostało wpuszczonych kilkadziesiąt osób, w tym Piotr Ikonowicz. Ale… tylko na chwilę.
- Kupcy działali w dobrej wierze. Zainwestowali olbrzymie pieniądze w remont i przystosowanie hali do handlu. W styczniu zarządca próbował jednostronnie podnieść czynsz o 20 proc., co uczyniło działalność nieopłacalną. Doszło więc do siłowego przejęcia obiektu. Moi mocodawcy nie byli w ogóle poinformowani o tego typu zdarzeniu – mówił nam pełnomocnik kupców radca prawny dr Mateusz Mickiewicz, stojąc przed bramą hali. Wyjaśnia, że sąd nakazał przywrócić posiadanie do nieruchomości, zwrócić przedsiębiorcy klucze do nieruchomości pod groźbą kary 5 tys. zł za każdy przypadek naruszenia tego postanowienia.
Zarządca hali, Sebastian Bogusz - reprezentujący firmę Mirtan – również sprowadził komornika. Doszło do przepychanek proceduralnych. Zarządca przekonuje jednak, że każde postanowienie sądu zostanie zaskarżone. Bo zostało wydane już po tym, jak nadzór budowlany nakazał zlikwidowanie stoisk kupców w hali. A skoro hala stanowi zagrożenie, jak wcześniej orzekła straż pożarna, to handel odbywać się tam nie może.
To wszystko powoduje ogromne emocje i nerwowość. Przedsiębiorcy, którzy przed laty musieli się wynieść z likwidowanego bazaru na stadionie X-lecia, rok temu potracili towar w pożarze hali na Marywilskiej, teraz znów muszą szukać sobie nowego miejsca do handlu. Duża część Wietnamczyków już to zaakceptowała i odbiera towar. Grupa kilkunastu kupców wciąż walczy. I zamierza wrócić w kolejnych dniach z kolejnymi decyzjami sądów. Właściciel hali mówi jednak twardo: - To koniec targowiska na Modlińskej 6D.