Pasażer Bolta został zaatakowany przez agresywnego kierowcę
Przejazd taksówką Bolta rozpoczął się na bulwarach wiślanych a zakończył przy ul. Pawła Włodkowica na Białołęce.
– Cała podróż przebiegła bez problemu. Kiedy kierowca zatrzymał się, wyjąłem z plecaka sto złotych, żeby opłacić kurs. Mężczyzna nagle zaczął krzyczeć i wybiegł z auta – opowiadał poszkodowany dziennikarzowi TVN-u.
ZOBACZ TEŻ: 50 zł za trzaśnięcie drzwiami, 40 zł za kilometr. Pseudotaksówkarze żerują na uchodźcach!
Kierowca wpadł w szał, zaczął okładać pięściami swoje auto. Pasażer cudem opuścił pojazd, lecz podczas wysiadania dostał gazem po oczach i upadł na ziemię. – Kierowca odjechał, w pojeździe został mój plecak, a w nim portfel, dokumenty i klucze – dodał. Mężczyzna stracił cenne rzeczy, musiał wyrabiać nowe dokumenty, wymieniać zamki w mieszkaniu, zastrzegł również kartę do bankomatu.
O komentarz w sprawie pobicia poprosiliśmy firmę Bolt. – To niedopuszczalna sytuacja. Każde zgłoszenie traktujemy bardzo poważnie i w takich sytuacjach nasza procedura przewiduje niezwłoczne zablokowanie konta oskarżonej strony, a następnie ścisłą współpracę z policją, w celu wyjaśnienia sprawy – przekazała w rozmowie z „SE” Martyna Kurkowska z Bolta.
Mężczyzna nie złożył zawiadomienia na policję
Jak się dowiedzieliśmy, do dzisiaj mężczyzna nie zgłosił oficjalnego zawiadomienia na policję. – Poszkodowany przyszedł na komendę, jednak nie zdecydował się na złożenie zawiadomienia. Tego dnia (red. 25 lipca) mieliśmy również innych interesantów do obsłużenia. Nie wiemy jakich doznał obrażeń, nie widzieliśmy jego dokumentacji medycznej – przekazała Paulina Onyszko z policji.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Plaga gwałtów w taksówkach w Warszawie. Kontrowersyjny pomysł Bolta. Co to znaczy?!
Polecany artykuł: