Nie żyje mały Piotruś spod Garwolina. Choroba pokonała go w ciągu kilku dni. Nasz Anioł

i

Autor: Materiały prasowe / zobaczmnie.org Guz mózgu zabrał życie małego Piotrusia z Górzna pod Garwolinem, który zmarł w czwartek, 23 czerwca

Nie żyje mały Piotruś spod Garwolina. Choroba pokonała go w ciągu kilku dni. "Nasz Anioł"

2022-06-28 14:30

Nie żyje mały Piotruś z Górzna, który od ub.r. walczył z guzem mózgu. Chłopiec urodził się zdrowy i otrzymał nawet 10 punktów w skali Apgar, ale po upływie 6 miesięcy pojawiły się pierwsze problemy, a następnie diagnoza. Gdy wydawało się, że Piotruś jest na dobrej drodze, by pokonać nowotwór, w czerwcu jego stan gwałtownie się pogorszył, a chłopiec zmarł.

Nie żyje mały Piotruś. Choroba pokonała go w ciągu kilku dni. "Nasz Anioł"

Poważna choroba zabrała życie małego Piotrusia z Górzna pod Garwolinem, który zmarł w czwartek, 23 czerwca. Chłopiec urodził się 27 stycznia 2021 r. i jak piszą jego rodzice na Zobaczmnie.org, od razu stał się oczkiem w głowie mamy i taty, jak i swoich starszych siostrzyczek. Dziecko otrzymało 10 punktów w skali Apgar i nic nie wskazywało, że może dojść do nieszczęścia. Pierwsze niepokojące symptomy w jego zachowaniu ujawniły się dopiero po upływie 6 miesięcy. Piotruś trafił do neurologa, który zlecił przeprowadzenie rezonansu - jego wyniki wykazały, że chłopczyk ma jeden z najgroźniejszych dziecięcych guzów mózgu, AT/RT. Od tamtej pory rozpoczęła się dramatyczna walka o jego życie, którą zainicjowała operacja częściowego usunięcia guza. Później przyszedł czas na cykl chemioterapii, po którym dziecko traciło na wadze i stało się niespokojne, ale jednocześnie dzielnie znosiło kolejne przeciwności.

- Jestem z synkiem dzień i noc, noszę, przytulam, głaszczę po głowie, pocieszam, całuje rączki… Kiedy zasypia, sama płaczę i modlę się o jego zdrowie- opowiada poruszona mama chłopca – synek ciągle łapie infekcje: rotawirusy, zapalenie płuc, wymiotuje. Mimo tylu cierpień jest bardzo pogodny i często się uśmiecha. Przez chorobę Piotrusia jesteśmy rozbitą rodziną. Ja z synkiem w szpitalu. Tata z małymi dziewczynkami, które bardzo tęsknią, w domu - pisała mama Piotrusia na Zobaczmnie.org.

Czytać też: Płock. 34-letni Patryk zginął w wypadku. Jego dziewczyna została sama z małym dzieckiem. Nie ma nawet na pogrzeb

Jeszcze pod koniec maja br. ciężko chory chłopczyk przebywał razem z rodziną, po tym jak wrócił na stałe do domu kilka tygodni wcześniej. W tym czasie raz na tydzień jeździł do szpitala na podanie winblastyny i jak informowali jego rodzice, czuł się nieźle, mimo że jeszcze 4 razy w tygodniu musiał brać udział w rehabilitacji. W czerwcu stan Piotrusia jednak nagle pogorszył się w ciągu ledwie kilku dni. - Z radosnego i ruchliwego chłopca zaczęła uciekać energia. Zaczęło się od zeza na oczku, kolejnego dnia synek zaczął przechylać główkę w jedną stronę. Następnego dnia z trudem zaczął siadać. Stawał się marudny i bardzo śpiący. W sobotę pojechaliśmy do szpitala. W niedzielę odbył się rezonans, który pokazał bardzo duży postęp choroby. Piotruś ma liczne przerzuty w główce i na rdzeniu kręgowym. Możliwości leczenia się wyczerpały. Od poniedziałku Piotruś przechodzi pod opiekę hospicjum domowego, aby czas który pozostał był czasem wspólnym spędzonym w domku, z najbliższymi - pisała 16 czerwca mama chłopczyka. Tydzień później odszedł na zawsze, a w minioną sobotę, 25 czerwca, został pochowany na cmentarzu w Górznie.

Sonda
Czy pomagasz charytatywnie innym osobom?
Kozłów: ugasił płonącego syna zimną herbatą

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki