No to trudno, pacjentka umrze. HORROR w szpitalach, dramatyczne rozmowy ratowników

i

Autor: archiwum se.pl

"No to trudno, pacjentka umrze". HORROR w szpitalach, dramatyczne rozmowy ratowników

2020-11-05 19:59

Sytuacja w szpitalach z każdym dniem jest bardziej dramatyczna. Upubliczniane przez media nagrania rozmów ratowników szokują i pokazują brutalną prawdę o tym, co dzieje się z chorymi w kraju. W placówkach brakuje tlenu dla pacjentów chorych na COVID-19, a ratownicy karetek zmuszeni są zostawić pacjenta w szpitalu, mimo że nie ma w nim miejsc, a lekarz nie chce go przyjąć.

Armagedon w służbie zdrowia

W czwartek resort zdrowia przekazał, że ostatniej doby potwierdzono 27 143 nowych przypadków zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. Zmarło aż 367 pacjentów. Tymczasem w szpitalach sytuacja jest wręcz dramatyczna. Z nagrań rozmów ratowników, do których dotarli reporterzy tvn24.pl, wynika, że w placówkach brakuje tlenu dla pacjentów chorych na COVID, a ratownicy medyczni zmuszeni są zostawiać potrzebujących pomocy na SOR-ach mimo, że w szpitalach nie ma już miejsca. Nowe, upublicznione przez portal nagrania pochodzą z 1 i 2 listopada. Wiadomo, że zostały zarejestrowane w stolicy i jej okolicach, jednak w większości przypadków nie da się określić, o które szpitale chodzi. Wynika z nich jednak jednoznacznie, że wszędzie sytuacja jest krytyczna.

"No to trudno. Pacjentka umrze, bo szpital nie ma tlenu"

Z jednego z nagrań wynika, że tlenu brakuje m.in. w szpitalu przy ulicy Banacha, części Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. "W tym momencie jestem po rozmowie z lekarzem dyżurnym szpitala na Banacha. Powiedział, że nie ma możliwości, żeby w ogóle nas przyjął z naszym pacjentem, który wymaga tlenoterapii. I żebyśmy szukali gdzie indziej miejsca. Co mamy dalej robić?" pyta ratownik. Później tłumaczy: "Mi zostało półtora małej butli tlenu. Pacjentka na sześciu litrach tlenu, z saturacją 82. Po prostu kończy nam się tlen". Z kolei druga załoga karetki relacjonuje w rozmowie, że na SOR-ze przyjęcie pacjentki z ostrą niewydolnością oddechową zostało uzależnione od tego, czy załoga zostawi im respirator, który jest na wyposażeniu pojazdu. "To wydaje mi się rzadko spotykanym rozwiązaniem w funkcjonowaniu państwowego ratownictwa medycznego i SOR-ów, prawda?" - twierdzi wówczas ratownik. Odpowiedź dyspozytora jest niezwykle brutalna: "Mają worek ambu (tj. podręczny zestaw do resuscytacji i wentylacji oddechowej - red.) i niech sobie radzą. A jak nie, niech pacjentka umrze na podjeździe. Może w końcu się prokurator zainteresuje tym". Po chwili dodaje: "No słuchaj, jak nie jest na respiratorze w ogóle w tej chwili, to przekładaj i odjeżdżaj. W ogóle nie widzę problemu".

"Zostawić pacjenta, najwyżej umrze"

Równie dramatyczna sytuacja jest w Szpitalu Czerniakowskim. Nagrana rozmowa ratowników dotyczy zostawienia pacjenta, mimo, że w szpitalu nie ma tlenu. "No, jesteśmy tu na Stępińskiej, kazali nam zostawić pacjentkę. No, ale na izbie możemy zostawić, ale tutaj nie ma tlenu, no! Oni nie mają tlenu! Tlenu nie mają. No to co?" mówi ratownik. "To jest kwestia szpitala. Szpital ma butle, tak samo jak w karetkach są butle. Muszą sobie jakoś radzić. Nie mamy na to wpływu. Nie ma… Nie stać nas na to, żeby rozwiązywać też problemy szpitala. Niestety, musi pacjent zostać" odpowiada dyspozytor. Dalsza część rozmowy jeży włos na głowie. Ratownicy tłumaczą: "Posłuchaj, tutaj na Stępińskiej jest awantura, ja nie mam gdzie pacjentki z dusznością posadzić. Ona w ogóle powinna być na łóżku. Tu nie ma łóżka wolnego. A… Nie ma dostępu do tlenu. Co ja mam zrobić z tą pacjentką? Przecież nie posadzę jej na krześle bez tlenu, bo oni powiedzieli, że i tak jej nie przyjmą". Odpowiedź dyspozytora wydaje się nieprawdopodobna. "Tak trzeba będzie zrobić. Posadzić i tyle. (...) Zostawić pacjenta, najwyżej umrze. Może źle to powiedziałem, brzydko. Najwyżej umrze w szpitalu. Decyzja WKRM-u (Wojewódzki Koordynator Ratownictwa Medycznego, podległy wojewodzie - red.) jest taka, że pacjent zostaje" mówi. "Dobra, to ja pacjentkę w takim ciężkim stanie sadzam na krześle" mówi zrezygnowany ratownik.

Chciał spotkać się z dzieckiem, czekali na niego policjanci

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki