Pijany policjant wiózł kolegów na masce kabrioletu. Obaj zginęli. Prokuratura chce najwyższej kary dla Adriana B.

i

Autor: EKATERINA BOLOVTSOVA / CC0 / pexels.com Pijany policjant wiózł kolegów na masce kabrioletu. Obaj zginęli. Prokuratura chce najwyższej kary dla Adriana B.

Wypadek w Kobyłce

Pijany policjant wiózł kolegów na masce kabrioletu. Obaj zginęli. Prokuratura chce najwyższej kary dla Adriana B.

2023-06-05 21:22

Prokuratura domaga się najwyższej możliwej kary, czyli 14 lat więzienia dla byłego policjanta, który po pijanemu wiózł kabrioletem na masce dwóch kolegów. Auto uderzyło w słup. Obaj mężczyźni zginęli.

W Sądzie Rejonowym w Wołominie już na drugiej rozprawie zakończył się proces policjanta oskarżonego o spowodowanie śmiertelnego wypadku, do którego doszło w nocy 21 lipca 2022 r. w Kobyłce na ulicy Ręczajskiej. Kierowca kabrioletu, Mercedesa SL500, stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w krawężnik, a następnie w słup. Autem podróżowały cztery osoby, w tym dwie na klapie bagażnika. W pewnym momencie Adrian B. stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w słup. Obaj mężczyźni zginęli. Kierowca miał 1,27 promila alkoholu w organizmie.

Adrian B. usłyszał zarzut kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości, spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca zdarzenia oraz nieudzielenia pomocy.

Na pierwszej rozprawie, która odbyła się w kwietniu, doprowadzony z aresztu oskarżony Adrian B., były policjant, przyznał się do winy, ale odmówił składania wyjaśnień. W odczytanych na sali rozpraw wyjaśnieniach z postępowania przygotowawczego stwierdził natomiast, że nie pamięta zdarzenia. Ze znajomymi, z którymi wsiadł do mercedesa, pił alkohol. Dodał też, że nie jest w stanie określić, z jaką prędkością jechał. Był przekonany, że jechał samochodem tylko z pasażerem obok. Na drugiej rozprawie sąd usiłował ustalić, czy to w ogóle możliwe. Dariusz S., który jechał na siedzeniu pasażera, a który w odrębnym postępowaniu jest sądzony za nieudzielenie pomocy poszkodowanym, przyznał, że sam był świadom, iż z tyłu siedzą jeszcze dwie osoby.

- Ale Adrian mógł ich nie widzieć, bo siedzieli za jego plecami, a kabriolet chyba nie ma lusterka wstecznego - tłumaczył Dariusz S. Dodał, że było ciemno, gdyż do wypadku doszło po północy, a w aucie, z racji jego konstrukcji, panował ogromny hałas.

Dopytywany przez sędziego przyznał jednak, że Adrian B. po wypadku dociekał, czy jeden z nieżyjących już kolegów, wrócił sam do domu, co może sugerować, że oskarżony miał świadomość, iż ten jechał samochodem.

Oskarżenie natomiast drążyło temat powodu, dla którego czterech spożywających alkohol mężczyzn postanowiło udać się na nocną przejażdżkę.

- Czy rzeczywiście, jak twierdzą świadkowie chodziło o zaginięcie złotego łańcuszka w domu jednego z poszkodowanych? - dociekał prokurator. Sędzia uciął jednak ten wątek stwierdzeniem, że "czy chodziło o łańcuszek czy fartuszek nie ma w tym przypadku znaczenia".

O wiele istotniejsza i mogąca zaważyć na wyroku wydaje się być kwestia, czy miał świadomość, że obok auta leżą dwaj poszkodowani. Zdaniem oskarżenia zarówno Adrian B., jak i Dariusz S. opuścili pojazd i oddalili się z miejsca zdarzenia wyjątkowo szybko. Dariusz S. nieudzielenie pomocy tłumaczył szokiem, a także lękiem o własne życie, gdyż z zerwanej trakcji wydobywały się snopy iskier, a z auta dym.

Sąd próbował też ustalić, czy oskarżony wiedział, że jedzie za nim radiowóz z włączonymi sygnałami świetlnymi. Według ocalałego pasażera i policjanta, który miał podjąć interwencję, mógł nie być tego świadom. Oskarżenie poddało jednak w wątpliwość zeznania funkcjonariusza, który nie ukrywał, że jest dobrym znajomym oskarżonego.

W tle sprawy przewijał się też watek odszkodowawczy. Już na poprzedniej rozprawie jeden z pełnomocników oskarżycieli posiłkowych wniósł o to, by nie przesłuchiwać świadków ze względu na próbę skierowania sprawy do mediacji. Do wniosku przyłączył się adwokat Adriana B., oskarżony były policjant, drugi z pełnomocników oskarżycieli posiłkowych oraz pokrzywdzone, czyli żony zmarłych mężczyzn. Sąd zdecydował się wówczas jednak prowadzić postępowanie dowodowe. Jak powiedziała występująca w charakterze świadka szwagierka oskarżonego, rodziny nie doszły do porozumienia, gdyż propozycja owdowiałych kobiet opiewała na pół miliona złotych dla każdej z nich. Jeden z oskarżycieli posiłkowych powiedział, że kwestie odszkodowawcze chcą teraz rozstrzygnąć w postępowaniu cywilnym.

W mowie końcowej prokurator zażądał dla Adriana B. 14 lat pozbawienia wolności. Mimo, iż teoretycznie maksymalna kara za spowodowanie takiego wypadku to 12 lat, oskarżenie postanowiło na tezę, że Adrian B., dopuścił się dwóch przestępstw, najpierw samej jazdy, a dopiero potem spowodowania wypadku.

Adrian B. przeprosił, poprosił też o niski wymiar kar deklarując, że chce podjąć pracę i wypłacać rentę osieroconym córkom poszkodowanych.

Sonda
Czy kary dla pijanych kierowców powinny być wyższe?
Napad na sklep w Kobyłce. Jedna osoba nie żyje! Co tam się wydarzyło?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki